23 kwietnia 2014

Wreszcie parcik ;P

Część pierwsza - "Ja nigdy nie zapomniałam..."


Wszystko się wali. Cały mój świat. To co budowałam przez tak wiele lat zdaje się tracić całe znaczenie. Nie ma sensu. Wydaje mi się, że wszystkie dobre chwile w moim życiu są zawarte jedynie w moich wspomnieniach, wspomnieniach, które z każdą chwilą blakną w moim umyśle. Ciągle czuje, że spadam w dół. Coś mnie przygniata. I nie potrafię się podnieść, po prostu nie mam siły. A czas pędzi nieubłaganie i chyba nie ma szans, by kiedykolwiek się zatrzymał. To wcale nie tak miało być. Moje życie miało wyglądać zupełnie inaczej. Miało w nim wreszcie zagościć szczęście, spokój, miłość. I tak było... Ale do czasu. Coś się zmieniło. Już nie jestem dawną sobą. Mój umysł wreszcie dojrzał, a do mnie ślimaczym tempem zaczyna docierać, że decyzja, którą podjęłam przed laty wydająca się jedyną słuszną, była najgorszym błędem, jaki popełniłam w swoim krótkim życiu.

Leżę na łóżku i zastanawiam się, co takiego się stało, że tak zrujnowałam swoje życie. Wiem, że teraz podjęłabym inną decyzję, inaczej bym postąpiła. Z zamkniętymi oczami próbuję sobie wyobrazić, co spowodowało, że zmieniłam zdanie. Co takiego się stało, że pożałowałam swoich dawnym decyzji? Nie mam zielonego pojęcia. Może to tęsknota za dawnym mieszkaniem, znajomymi.... Może z upływem lat po prostu co nie co zrozumiałam. Naprawdę nie wiem. Ale jednego jestem pewna w stu procentach – chciałabym, aby moje życie było takie jak kiedyś. Lecz wiem, że już nic nie mogę zrobić. Nie można cofnąć czasu i naprawić błędów. Nagle zapragnęłam znaleźć się w jakimś komicznym filmie fantasy, w którym wystarczyłoby wejść w jakąś pralkę w domu szalonego naukowca, aby cofnąć się kilka lat wstecz... Poderwałam się z łóżka i puknęłam się w łeb. Fran, o czym ty myślisz? Ogarnij się! - skarciłam się w myślach. Otarłam łzy spływające po moich policzkach. Muszę być silna. Dla Juanka... Dla mojego synka.
Chwiejnym krokiem opuściłam sypialnię i skierowałam się do pokoiku w którym przebywał mój skarbek. Uśmiechnęłam się, widząc paluszka grzecznie wyciągniętego w łóżeczku. Podeszłam do niego i pocałowałam go w czółko. Tak słodko spał. Uważając, aby nie nadepnąć na żadną z piszczących zabawek porozrzucanych na podłodze, które mój pies dzieli z Juanem skierowałam się do wyjścia. Jeszcze raz rzuciłam okiem na śpiącego szkraba i wyszłam na korytach. Przymknęłam drzwi, aby nie przeszkadzać synkowi, gdy będę krzątać się po domu. Zeszłam po schodach na dół i skierowałam się do kuchni. Patrząc na pusta miskę pomyślałam, że moja suczka pewnie jest głodna. W końcu od rana nie dostała nic do jedzenia. Wyjęłam z szafki koło zlewu suchą karmą i nasypałam trochę. Odstawiłam pojemnik na miejsce i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Nina! - Zawołam cicho. - Chodź. Jedzenie czeka.
W mgnieniu oka obok mnie pojawił się spory pies rasy Bull Terrier. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam merdającą ogonem suczkę. Podczas gdy Nina konsumowała chrupki "pedigree", ja zabrałam się za gotowanie obiadu. Javier przecież niedługo wróci z pracy...

- Tak, to było niezłe. - Odpowiedziałam swojemu mężowi po kolejnym obejrzanym filmie. Praktycznie od obiadu siedzimy na kanapie i przeglądamy kasety, które Javier wypożyczył. - Co teraz? Były 2 komedie. Może teraz jakiś horror
- A nie będziesz się bała? - Wyszczerzył do mnie idealnie białe ząbki.
- Jezu! Nie traktuj mnie jakbym miała 3 lata! - Delikatnie uderzyłam go łokciem w biodro dając mu do zrozumienia, że mnie wkurza.
- Okej! - uśmiechnął się do mnie w przepraszającym geście. - Ale jego trzeba przetransportować do pokoju. - Zerknął na naszego synka bawiącego się z Ninką na dywanie obok kanapy. - On właśnie ma trzy lata. - Odstawiłam kieliszek z szampanem na stolik obok i niechętnie wyplątałam się z objęć ukochanego. Wzięłam synka na ręce, zgarnęłam z podłogi figurkę przedstawiająca jakiegoś tam super bohatera i wręczyłam synkowi. Ruszyłam w kierunku schodów, by zabrać Juanka do jego pokoju. Obejrzałam się za siebie. Mój mąż niczym cień ruszył za mną śledząc mój każdy krok. Na litość boską! On czasami jest jak wrzód na dupie. Gdy dotarłam na miejsce włożyłam malucha do łóżeczka i cmoknęłam go w policzek.
- Śpij sobie, późno już. - Synek zmarszczył czółko i jęknął cicho, ale wykonał polecenie. Opadł na płaskie poduszki i machnął znacząco rączką na nas, co miało chyba znaczyć " Skoro już mnie tu zostawiacie, to wypad!" lub po prostu jakieś koślawe "Papa mamusiu". Nie wnikam. W każdym razie poczułam się trochę urażona, że moje własne dziecko chce mnie jak najszybciej wywalić za drzwi. Zgasiłam światło i popchnęłam stojącego obok mnie bruneta ze ślicznymi oczkami do wyjścia. Nie zamykałam drzwi, żeby Nina jak co noc mogła pójść do pokoju mojego synka i pilnować, by nie płakał.
- Chodź. - Rzuciłam krótko do Javi'ego i pociągnęłam go za rękę w stronę schodów. Tak mocno go szarpnęłam, ze aż straciłam równowagę. Gdyby nie on, to bym runęła ze schodów jak nic. No, kilka kieliszków szampana robi swoje. Mój idealny mąż chwycił mnie za przegub i przyciągnął do siebie. Jedną ręką objął moje plecy a drugą wsunął pod moje uda i wziął mnie na ręce. Zrobił to tak szybko, że aż zakręciło mi się w głowie. Rzuciłam mu karcące spojrzenie.
- No co? Nie chce, aby moja kochana żona spadła ze schodów. Mamy jeszcze kilka filmów do obejrzenia. - No, fakt. Sporo ich przyniósł, a jutro jest sobota, wiec możemy dłużej posiedzieć przed telewizorem. Javier błysnął ząbkami i ruszył po schodach na dół. Coś mi się zdaje, że prędko nie pójdę spać...

______________________________________

My inspiration... ----------->  >L.I.N.K<

Hejki ^-^ Powiedziałabym, że miłego czytania... Ale to jest tak beznadziejne, ze nawet jeśli ktoś to przeczyta to wcale mu się nie spodoba. Wiem, że miało być później, ale postanowiłam wziąć się za siebie i przydusić wenę i zmusić ją do współpracy... Efekt? Krytyczny -.-

Wiem, że krótkie, ale wstawiam tyle ile udało mi się nabazgrać zanim postanowię usunąć. Będą jeszcze 2 części. Mam nadzieje, ze będę lepsze, choć nic nie obiecuję.

I to jest o Marcesce oraz o sile przyjaźni też. Będzie wątek i o przyjaciółkach i o miłości Marcusia i Fran. :D
Wiem, że nic nie czaicie, ale wszystko zrozumiecie w następnych częściach, bo będzie wyjaśnione.

To "coś" dedykuję wszystkim którzy przeczytają to, zostawią po sobie komentarz lub chociaż wyświetlenie. 
Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy czytają te brednie, które tu wypisuję. Przepraszam, że dedykuje Wam takie badziewie.

                                                           Quiero mucho....


21 kwietnia 2014

Ja nadal żyję....

Heja. Zacznijmy od tego, że bardzo Was przepraszam za moją nieobecność i życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocy, które się już kończą oraz mokrego dyngusa ;P Jeśli ktokolwiek jeszcze o mnie nie zapomniał i nadal czeka aż w końcu coś tu napiszę, to składam najszczersze gratulację. Serio, to chyba byłby jakiś wyczyn godny wpisania do księgi Guinessa (jakkolwiek to się pisze xD). Dobra, może ja co nieco Wam wyjaśnię. Pewnie myślicie, że o Was zapomniałam. Ale nie, po prostu w ostatnim czasie na serio wiele się u mnie zdarzyło. W ciągu tego jakże długiego okresu, gdy nie dawałam znaku życia byłam 3 razy chora, miałam sporo nauki a mój komputerek przechodził kryzys wieku średniego -.- Do tego ostatnio straciłam zapał na oglądanie i pisanie o Violetcie. Nadal to czasem oglądam (bo Naxi xd), ale już nie tak często. Nie będę Wam się tu więcej usprawiedliwiać, bo pewnie zaśniecie czytając ten głupi post. Ogłaszam światu wszem i wobec, że NIE PRZESTAJĘ PROWADZIĆ BLOGA! Pewnie się nie cieszycie, wręcz przeciwnie... Ale co tam xD Żyć, nie umierać. A wiec, po tym długim okresie, gdy nic tu nie pisałam nabazgrałam zaczątki 8 one-partów. A czemu zaczątki? A bo nie miałam weny, a jak już przyszła, po kilkunastu zdaniach poszła i tyle jej było. A potem siedziałam jeszcze kilka minutek zastanawiając się co pisać dalej, ale nic nie potrafiłam wykombinować.  TAK, GENIUSZ! Jednak obiecuję Wam, chodźbym miała tu zdechnąć to DO DZIESIĄTEGO MAJA pojawi się nowy part. A czemu akurat do 10? To proste, piątego będą nowe odcinki Violi i przybędzie mi pewnie trochę weny. A i jeszcze jedno. NIE ZAPOMNIAŁAM O WASZYCH GENIALNYCH BLOGACH I WSZYSTKO CZYTAM! Tylko z tableta a tam nie jestem zalogowana i wolę się nie logować, bo mi się potem coś psuje -.- To chyba byłoby na tyle. Jeszcze raz Was przepraszam i dziękuję jeśli ktokolwiek nie zaprzestał jeszcze czytać tego bloga (jakimś cudem :D) To ja się żegnam. Quiero mucho! <3