11 października 2014

Wszysko, co dobre, kiedyś się kończy...

Hej ;) Pamięta mnie ktoś tu jeszcze? Wątpię :/

Wiem, że nie odzywam się od dłuższego czasu i mogłabym wymyślić miliard powodów dla których tak się dzieje, ale powiem prawdę - po prostu brakuje mi czasu i ochoty :/
Po szkole wracam zmęczona, ledwo ogarniam pd i naukę a już po 22 :/
Jasne, mogłabym zarywać noce i pisać blogi, ale to nie ma sensu.
Po szkole chodziłąbym chyba jak zombie...

Więc, jak się domyślacie MOJE BLOGI SĄ ZAWIESZONE!
Nie usuwam ich, bo je kocham.
Może kiedyś wrócę do pisania ;)

Dziękuję Wam za wszyskie komy i wyświetlenia :)
Naprawdę mi pomagały :D

Wasza
An ;*

25 czerwca 2014

Marcesca - część trzecia! (KONIEC!)

                                                    Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać, przekraczając próg sali szpitalnej. Camila siłą mnie tam wepchnęła. Idąc przed siebie, wpatrywałem się w jej piękne, zmrużone oczy. Leżała na białym, płaskim łóżku bez ruchu. Gdybym nie wiedział, pomyślałbym, że nadal jest w śpiączce. Ale przecież zdawałem sobie sprawę, że już się obudziła. Wstrzymałem oddech, lecz nie zwalniałem tempa. Każdy krok zbliżał mnie do kobiety mojego życia, leżącej jakby bez życia. Ten widok przyprawiał mnie o dreszcze na całym ciele.

                                                     Pod wpływem silnego, niezależnego ode mnie impulsu dotknąłem delikatnie jej skroni. Dziewczyna drgnęła. Zabrałem dłoń, cofając się o krok, tak szybko, jakbym nagle uświadomił sobie, co zrobiłem. Francesca podniosła się do pozycji siedzącej, mrużąc na mnie oczy.
- K-kim jesteś? - Wydukała. Na te słowa zrobiło mi się słabo.
Poczułem ogromną gulę, zalegająca w moim gardle. Z bólem w sercu, przełknąłem ślinę.
- Fran? Nie pamiętasz mnie? - Tylko to byłem w stanie powiedzieć.
- To moje imię... Skąd mnie znasz?! - Krzyknęła nerwowo.
- Naprawdę mnie nie pamiętasz... - Wyszeptałem.
- Nie. A powinnam?
- Łzy zebrały mi się pod powiekami. Zamrugałem kilka razy, żeby się nie rozkleić. Ona straciła pamięć? Przeze mnie... Nie zastanawiając się nad tym co robię podeszłem zdecydowanym krokiem do niej i chwyciłem ostrożnie jej dłoń, siadając obok niej. Musiałem jej dotknąć, niezaprzeczalnie mocno pragnąłem jej bliskości...
- Puść mnie! - Krzyknęła przestraszona. Wyrwała rękę i gwałtownie walnęła mnie z placka po twarzy. Zabolało. Przesunęła się na drugi koniec łóżka.
- Straciłaś pamięć... - Powiedziałem delikatnie. Pokiwała głową. - Musisz wiedzieć...
- No dalej, tracę cierpliwość! - Wysyczała wkurzona przez zaciśnięte zęby.
Zapiekły mnie oczy. Spodziewałem się, że będzie do mnie wrogo nastawiona. Ale nie sądziłem, że nie będzie nic pamiętała oraz, że będę musiał się do wszystkiego przyznawać. Chciałem jej to powiedzieć, ale czy byłem gotowy?
- To przeze mnie miałaś ten straszny wypadek. - Wykrztusiłem, przełykając łzy. Spojrzałem na jej twarz. Była kompletnie bez wyrazu. Nieobecny wzrok, usta zaciśnięte w wąską linię. Nie potrafiłem znieść jej spojrzenia. Po prostu pękłem... Łzy spłynęły mi po policzkach. Obserwowałem, jak mina osiemnastolatki momentalnie się zmienia. Dostrzegłem w jej oczach błysk... smutku? Nie miałem jednak czasu, by się nad tym głębiej zastanowić, bo dziewczyna uczyniła coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Po prostu rzuciła mi się w ramiona i przylgnęła do mnie, głaszcząc moje plecy. Instynktownie, przyciągnąłem ją bliżej do siebie.
- Nie chciałam, żebyś płakał. - Wyszeptała mi prosto do ucha.



- Naprawdę mu pierdolnęła? - Wyszeptałam do przyjaciela powstrzymując śmiech.
- No... - Odpowiedział zaciekawiony. - I on chyba ryczy!
- Dlatego, że go dziewczyna rąbnęła? - Spytałam z niedowierzaniem.
- Nie! Bo sądzi, że ona go nie poznaje! - Syknął, po czym ryknął śmiechem na cały regulator. Dołączyłam do niego, opierając się o ścianę.
- Jak coś... haha... to ja.... hahah... go nie znam! - Mówił pomiędzy wybuchami udawanego kaszlu.
- Ej, to twój brat! - Zganiłam go.
- No i? Jest durny jak but i dał się nabrać własnej lasce!
- Kolejny raz spojrzał przez szklane drzwi pokoju, do którego właśnie wszedł Marco.
- O żesz! I już się migdalą! - Hiszpan się zaśmiał. - Szybki jest!
- Nie wierzę! - Powiedziałam sama do siebie. Po tych słowach od razu rzuciłam się do szyby, akurat, żeby zobaczyć, jak moja kumpela obejmuje się z bratem Diego oraz łzy i zdezorientowanie w jego oczach. Od razu odwróciłam się, żeby spojrzeć na chłopaka. To, co zobaczyłam, tylko przyspieszyło mój oryginalny wybuch niekontrolowanego śmiechu. Szatyn leżał skulony na podłodze, zanosząc się niepohamowanym rechotem. Chętnie do niego dołączyłam, chwilowo zapominając o wszystkich problemach...



- Ej! Z czego ty się recholisz? - Spytałem dziewczynę, udając smutnego, widząc jej rozbawienie. Leżała w pozycji embrionalnej przy moim boku, pozwalając się głaskać po plecach.
- Z ciebie.
- To nie było śmieszne! - Zaprotestowałem.
Fran podniosła się trochę, aby mnie pocałować. Oddałem jej pocałunek, ani chwili się nie wahając. Tęskniłem za nią.
- Owszem. Było. - Wymruczała, odrywając usta od moich.
- A no to foch!
- Obrażaj się, ile chcesz. - Wtuliła się we mnie. - Ale nigdzie nie jedziesz. Zostajesz tu ze mną, choćbym cię miała tu trzymać siłą.
- Zamarłem. Nie byłem w stanie się odezwać. Czy ona serio chce nadal ze mną być? - To pytanie mrowiło mnie w ustach, ale i tak nie zapytałem. Zacisnąłem usta i przyciągnąłem ją jeszcze bardziej, gładząc jej ramiona. Starałem się nie myśleć o przyszłości. Było tylko tu i teraz. Liczyła się tylko ta chwila i ta niewinnie cudowna istotka, odprężającą się w moich ramionach. Nic więcej...

                                                    KONIEC!

-----------------------------------------------

POWRÓT DŻEDAJ!
No więc, nareszcie jestem w domciu xD
Pisane pół nocy, beznadziejne coś prezentuję Wam!
Dedykuję wszystkim moim słoneczkom, bo bez Was nie byłoby tego bloga <3
Dziękuje za ponad 2.5 tyś. wyświetleń i 5 obserwatorów! ;)
Kocham Was! :*
An ;* (YoEspanolAmor)



17 czerwca 2014

Marcesca - część druga :) + Info ;P

                                                 Z zamyśleń wyrwał mnie głos zniewalająco podobny do głosu mojej (byłej...) dziewczyny. Jej mama...

  • Jezu! Marco, co się jej stało? Gdzie jest? Wyglądasz na prawdę fatalnie...
  • Ona... jest...uh... - Zacząłem się jąkać.
  • Boże, musiałeś przejść piekło... - No super! Teraz wszyscy nagle będą mi współczuć! Kiedy ja wolałbym już trafić do więzienia! O, właśnie tak. Ludzie powinni mnie traktować, jak mordercę, kanalię. Przecież to przeze mnie ona tu wylądowała. Ale oni tego nie wiedzieli...
  • Proszę panią, musi pani iść wypełnić papiery. Szybko. I dowiedzieć się, co z nią. Mi nic nie powiedzieli, tylko rodzinie udzielają takich informacji. - Zestresowany zmieniłem temat.
  • Oh, tak! Chodź ze mną.
  • Wolałbym nie...
  • Oj, Marco, nie marudź. Coś cie gnębi? - Tak, matka Fran znała mnie aż za dobrze.
  • No, nie, tylko... - Zatrzymałem się w pół słowa. Spojrzałem na swoje dłonie. Jak do cholery mam im wyznać, że to ja jestem winny wypadkowi ich córki, kiedy oni mi ufają?!
  • Wykrztuś to Marco. Przecież cię nie zabiję. - Ojciec nastolatki szturchną mnie delikatnie w ramię.
  • Nie mogę. Nie jestem taki pewny, czy by pan mnie nie zabił, gdyby pan wszystko wiedział. - Spojrzałem im w oczy. - Przepraszam. Pobiegłem schodami na dół. Nie mogłem być tak blisko nich. Jeszcze nie.
  • Dobra, a teraz mi grzecznie mówisz, co takiego zrobiłeś Fran, że aż boisz się konfrontacji z jej rodzicami! - Ruda małpa zastąpiła mi drogę w holu. Jej oczy zrobiły się ogromne. - Jezu, ty płaczesz?
  • Nie, taa, raczej... - Przetarłem twarz dłonią. Była wilgotna i gorąca. - Dobra, Cami, powiem ci. Powinnaś to wiedzieć... Możemy wyjść na zewnątrz?
  • Jasne.
Wyciągnęła mnie na mały, przyszpitalny parking. Chłód powietrza sprawił, że wzrosło moje poczucie beznadziejności i debilstwa.
  • No to? Słucham. - Powiedziała argentynka.
  • Dobra... - Wciągnąłem powietrze ze świstem. - Wiem, znienawidzisz nie teraz. Nie winię cię za to. Naprawdę. - Zatkałem jej usta dłonią, gdy otworzyła jej, by zaprotestować. - Camila, skrzywdziłem ją. Bardzo. Niewybaczalnie. I teraz poniosę za to karę. Już nie będzie nas, nie chcę z nią być. Zresztą, ona już też na pewno nie. Nie chcę więcej nikogo ranić. Podjąłem już decyzję – wyprowadzam się. Wracam do Sevilii. Nie chcę mieć z Wami jakiegokolwiek kontaktu, uszanujcie to. Wyjeżdżam jak tylko Francesca się wybudzi. - Jej słaby uśmiech zniknął. Ja, podczas całej swojej litanii, nie odwróciłem wzroku. Poczułam łzy spływające mi po policzkach.
  • Zdradziłeś ją... - Powiedziała cicho i ochryple, przeciągając sylaby. Nie sformułowała tego jako pytania, była bardzo inteligentna. Pokiwałem delikatnie głową.
  • Tak. Na jej oczach. Z jej przyjaciółką. - Zdołałem to wypowiedzieć. Między nami nastała niekomfortowa cisza.
  • Mówiłem – jestem potworem. - Odwróciłem się, by wrócić do szpitala.
  • Marco...
  • Nie. - Przerwałem jej. - Nie oczekuję od was niczego. Ani zrozumienia ani wybaczenia. Cami?
  • Tak? - Odpowiedziała z nadzieją.
  • Opiekuj się nią. I... Wiem, że i tak nie uwierzy, ale powiedz jej, że ją kocham najmocniej na świecie.
  • Dobrze. - Odrzekła spokojnie. - Przemyśl to... - Jej brązowe oczy się zaszkliły.
  • Podjąłem już decyzję. - Powtórzyłem z naciskiem, po czym wróciłem do idealnie białego budynku cuchnącego śmiercią i cierpieniem.



                                         Tego uczucia nie można z niczym porównać. Jest piękne, fascynujące i zarazem przygnębia. Mocno. Tak mocno, że zaczyna się czuć, iż tylko śmierć może wybawić cię z tego cierpienia. Tak właśnie mój umysł interpretuje tą cudowną nowinę, dzięki której czuje się podle.

                                          Pokonuję kilometry nowoczesnej autostrady, z prędkością, którą jeszcze kilka chwil temu uważałbym za szaleńczą. Teraz, to się jednak dla mnie nie liczy. Nic się nie liczy bardziej niż to, że muszę jak najszybciej znaleźć się blisko mojej ukochanej. W szpitalu, w którym pewna cudowna włoszka przebywa za moją zasługą. Długo była w śpiączce. Nieprzytomna, niewidząca, niemyśląca. Nieczująca. Nieczująca zupełnie nic do mnie – ani miłości, ani nienawiści. Teraz jednak się obudziła, a ja muszę jak najszybciej znaleźć się przy jej boku. Mimo, iż wiem, że jestem ostatnią osobą, którą chciałaby teraz zobaczyć, muszę tam być.

                                          Nie patrzę na jezdnię. Jestem wprawiony w jeździe samochodem. Nie myślę, gdzie podążam, znam drogę do niej na pamięć. Nawet z zamkniętymi oczami, mógłbym tam dojechać. Byłem tak kilkadziesiąt razy w przeciągu tych okropnych trzech tygodni. Jej rodzice nic nie wiedzą... Nie mają świadomości, jak bardzo skrzywdziłem ich jedyną córkę. Wiedzą jednak, że coś przed nimi ukrywam. Mimo tego, powiedzieli lekarzom, że jestem jak rodzina. Mogłem codziennie być przy niej. Trzymać jej kruchą dłoń i słuchać miarowego bicia jej serduszka. I mówić do niej. A wtedy przepraszałem. Za wszystko, co jej zrobiłem. Za ta okropną bliznę, którą moja zdrada pozostawiła na jej niewinnej duszy. I prosiłem, by wróciła. Nie dla mnie, nie zasługuję na to. Dla ludzi, którym na niej potwornie zależy. Dla jej rodziców, przyjaciół.

                                         Lekarze ciągle powtarzali mi, że to jest bezsensowne. Że i tak mnie nie usłyszy. Że jej zmysły nie działają poprawnie, a jej dusza jest gdzieś indziej. Ale ja im nie wierzyłem. Twierdzili też, że się nie obudzi. No i co? W głębi duszy wiem, że ona słyszała moje słowa, czuła mój dotyk na jej dłoni, wierzyła w moją miłość. Wiem, że po prostu nie mogła mi odpowiedzieć, chociaż chciała.

                                       Często chciałem, żeby otworzyła oczy, wstała i zwyzywała mnie od debili. Żeby mi wykrzyczała w twarz, że z nami koniec. Że jestem najgorszym człowiekiem na Ziemi. Że nie chce mnie znać. To by mnie uspokoiło. Ukoiło mój ból. Przynajmniej wiedziałbym, że żyje, myśli, mówi. Że jest. Nie pragnąłem wcale jej miłości, ani zrozumienia. Nawet jej wybaczenia. Po prostu chcę wiedzieć, że ona jest jest szczęśliwa. Otoczona miłością rodziców. Spędza czas z przyjaciółmi, śmieje się. Że mnie nienawidzi...


-----------------------------------------------
Dobra, kilka słów ode mnie...
To jest już szczyt mojej beznadziei.
To druga część... Wstawiłam ją już dziś, ponieważ jutro rano już mnie nie będzie :(
Jadę do Warszawy.
Wrócę za tydzień. 
Nie mogę Wam obiecać ani normalnego kompa, ani wi-fi.
Więc prawdopodobnie nie przeczytam nic co wstawiłyście :/
Jak również nic nie dodam :(
Trzecia część pojawi się zaraz po moim powrocie - środa lub czwartek ;)
Dziękuję Wam za ponad 2500 wyświetleń :*
Kocham Was bardzo mocno <3
Ten fragment dedykuję Tinkerbell.
Bo jest od początku :*
Przepraszam Słonko bardzo za tą kreaturę parta na górze...
An ;* (kiedys YoEspanolAmor)


16 czerwca 2014

Marcesca - część pierwsza ;)


                                     Wstrzymałam oddech. Bez ruchu wpatrywałam się w nich, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Nagle, ona odwróciła się w moją stronę. Błyskawicznie jak oparzona odskoczyłam od miejsca, w którym przed chwilą stałam i zaczęłam biec. Chciałam jak najszybciej znaleźć się daleko od tego przeklętego parku. Usłyszałam głuche nawoływanie swojego imienia, jego głos... Dzięki temu jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Biegłam ulicą, mijałam ludzi. Szczęśliwych ludzi wracających właśnie z zakupów, lub z pracy. Chyba nie widzieli, że płakałam. Krople deszczu idealnie maskowały moje łzy. Odwróciłam szybko głowę o 180 stopni, żeby zobaczyć, czy za mną nie biegnie. W tłumie ludzi nie zauważyłam go. No, jasne. Po co miałby za mną biec? Przecież nic dla niego nie znaczę. Nie obchodzę go. Przekręciłam głowę z powrotem i kontynuowałam szaleńczy bieg. Skręciłam szybko w jakąś boczną uliczkę. Nogi mi się plątały, świat rozmazywał się w oczach, brakowało mi sił, a mimo tego ja nadal nie zwalniałam. Tempem maratończyka pokonywałam dalszą drogę. Nagle, zobaczyłam jaskrawy blask. Zamknęłam oczy. Nie zdążyłam się nawet zorientować, co to było. Usłyszałam przeciągły pisk opon i poczułam okropny ból. Nie miałam siły nawet krzyczeć. Nie otwierałam już oczu, bo po co? Po prostu zasnęłam.


                                    Te chwilę oczekiwania, ten okropny moment od którego może zależeć, jak będzie wyglądało moje dalsze życie, ten ból w sercu, że to właśnie twoja wina, ta gasnąca nadzieja na lepszą przyszłość... Wszystko to mnie wykańczało. Stałem tam oparty o ścianę nieustannie wpatrując sie w białe drzwi sali. Czułem jak rzeczywistość mnie przytłacza. Doskonale wiem, że to kara. Sam sobie na to zasłużyłem. To zdarzenie było doskonałym przykładem jak chwila słabości potrafi zrujnować człowiekowi życie...
Z zamyślenia wyrwał mnie zmartwiony głos brata. No tak, napisałem do niego.
- Marco, co jest? Co się stało?
- Dobrze, że jesteś. - Zmieniłem temat. Nie chciałem, żeby wiedział.
- Ale co się stało? - Diego nie dawał za wygraną.
- Nic takiego... Później ci powiem.
- Ale przecież widzę, że jesteś smutny. Powiedz co się stało i dlaczego jesteś w szpitalu. - Jak on mnie doskonale znał.
- Później ci wszystko opowiem... Obiecuję.
-Już nic nie mówił tylko mnie objął. On najlepiej wiedział, co bedzie dla mnie najlepsze. Nie jest tylko moim bratem, ale też najlepszym przyjacielem. Nie mam pojęcia co bym bez niego zrobił.
Nagle drzwi przed mną otworzyły się, a na korytarz wyszedł lekarz i pielęgniarki. Jak durny wyrwałem się od Diego i dopadłem lekarza, próbując wydobyć od niego cokolwiek na temat Fran. Krótkie "Nie mogę udzielać żadnych informacji" było dla mnie ciosem. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się, co z nią jest, ale widząc minę lekarza zrezygnowałem. Załamany wróciłem do brata. Diego delikatnie poklepał mnie po plecach. Wiem, że chciał dodać mi otuchy, ale w tamtej chwili nic nie byłoby w stanie poprawić mi humoru. Zrezygnowany znów oparłem się o ścianę plecami i skierowałem wzrok na białe drzwi za którymi leżała moja dziewczyna.

                                 Po kilku godzinach zapadł zmrok. Kazałem bratu wracać do domu, ja jednak nie potrafiłem zostawić Fran samej. Jej rodzice byli we Włoszech i mieli wrócić dopiero jutro. Po długich naleganiach, Diego odpuścił korytarz i pozwolił mi zostać w szpitalu. Na pożegnanie rzucił tylko: "Trzymaj się. Będzie dobrze". Jednak wiedziałem, że mówi to tylko dlatego, abym poczuł się lepiej, wcale nie wierzył, że cała ta sytuacja mogła dobrze się skończyć. Przez ten czas, który spędziliśmy na szpitalnym korytarzu streściłem mu co się stało. Wiem, że nie był zachwycony moim szczeniackim zachowaniem, jednak doskonale to maskował. Diego często okazuje mi ogromne wsparcie. Bardzo go potrzebuję.
Wcześniej obiecałem sobie, że bez względu na wszystko będę cały czas czuwać przy Francesce. Jednak zmęczenie wzięło górę. Wykończony przymknąłem oczy i osunąłem się na podłogę. Kilka minut później przeniosłem się do krainy Morfeusza.


                             Otworzyłem oczy. Wypuściłem powoli powietrze z płuc. Przytknąłem rozedrganą dłoń do serca. Tłukło moje płuca niemiłosiernie. Byłem zestresowany. Moje sny nawiedziła młoda dziewczyna. Nie zwykła nastolatka, tylko pewna, niewiarygodnie piękna włoszka, będąca całym moim życiem. Nic nie mówiła, po prostu patrzyła na mnie z ogromnym smutkiem w oczach. Stałem jak sparaliżowany, nie mogąc wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku i próbując dostrzec w jej twarzy choćby najmniejszą oznakę szczęścia. Nic takiego nie nastąpiła. Wpatrywała się we mnie z kamienną miną, jak na winowajce. Bo takim byłem. Okrutnym draniem, debilem. Czy przez mój niewybaczalny występek będę skazany na życie bez niej? Czy właśnie to chciała mi przekazać w moim śnie?

                              Potrząsnąłem głową. Nie, na pewno nie. "Nie stracisz jej. Ona przeżyje." Bezustannie powtarzałem to swoim myślom, próbując w to uwierzyć.

- Hej. Jak się trzymasz? - moja przyjaciółka podeszła do mnie wolno i zsunęła się po ścianie obok mnie, kładąc mi swoją delikatną dłoń na ramieniu.
- Cholera jasna! A jak mam się niby czuć?! - Wydarłem się na nią. Jej zasmucone oczy wpatrujące się we mnie uważnie, kazały mi coś powiedzieć. Byłem stanowczo za bardzo porywczy. - Przepraszam Cami. - Zrezygnowany opuściłem dłonie i splotłem ja razem na swoich kolanach. - Ja po prostu nie wierzę, że ona tu jest. Nikt nie chce mi nic powiedzieć. Nie jestem z rodziny.
- Spoko. - Uśmiechnęła się słabo, głaskając moje ramię. - Przykro mi.
- Nie. Nie ma ci być mnie szkoda. Jestem potworem. Ona tu jest przeze mnie. - Odważyłem się spojrzeć dziewczynie w oczy. - Już nigdy mi nie wybaczy. Jeśli w ogóle przeżyje...
- Nie. Nie możesz tak mówić. - Odezwała się po krótkiej chwili milczenia. - Ona jest silna. To moja przyjaciółka, znam ją. Uwierz mi. A ty... Skoro tak mówisz, musiałeś zrobić coś strasznego. Nie będę wnikać, widzę, że trudno ci o tym mówić. Ale Francesca nie jest bezduszna. Zobaczysz, wszystko się ułoży. - Wzięła mnie za rękę. - Przejdziemy przez to razem. Pomożemy sobie nawzajem. Już niedługo będzie tak, ja dawniej. Zobaczysz. - Zawsze potrafiła mnie pocieszyć. Była cudowna i świetnie sprawdzała się w roli przyjaciółki. Już miałem jej to powiedzieć, gdy znowu się odezwała. - Ale musisz wierzyć. Wiara zawsze chodzi w parze z nadzieją. A nadzieja – czyni cuda. - Spauzowała. - Z nią naprawdę jest aż tak źle? - Wyszeptała.
- Tragicznie. Gdy ją widziałem tuż po wypadku, była taka... krucha i słaba. - Zacisnąłem wargi na chwilę. - Gdy trzymałem ją w ramionach, miałem wrażenie, że umiera. Była blada jak trup. Ledwo mogłem wyczuć jej puls tętniący miarowo w tak delikatnym nadgarstku. Wszędzie była krew.... - Czułem ogromną gulę w gardle. Nie mogłem nic więcej powiedzieć. Moje oczy zalśniły łzami. Rudowłosa chyba to wyczuła, bo więcej mnie nie męczyła pytaniami. Wtuliła się we mnie. Jestem farciarzem, że mam tak cudownych ludzi wokół mnie. I również idiotą, że tego wsześniej nie doceniłem...

                               Kilka następnych godzin minęło mi na przemyśleniach o moim życiu. Cami poszła już dawno, musiała. Nie winię jej za to. Nie zasługuję ani na nią, ani na Fran, ani na Diego. Są za dobrzy. Cholera, są stanowczo za dobrzy na mnie! Doszedłem do wniosku, że nawet gdyby stał się cud i tak jak mówiła mi przyjaciółka, Fran mi wybaczyła, to nie możemy być razem. Gdyby tak się jednak stało – zerwę z nią. Tak, wiem, będzie tęsknic i cierpieć. Ale muszę. Jestem debilem. Czuję, że prędzej czy później i tak ją zranię. Chcę tego uniknąć. Jest cudowna i kochana, zasługuje na kogoś innego. Tak, zdecydowanie – zasługuje an lepszego faceta ode mnie. Nie może się marnować przy moim boku, podczas gdy jej boski chłopak będzie ją zdradzał i oszukiwał na prawo i lewo! Nie i koniec! Z trudem przyszło mi podjęcie tej decyzji, tak cholernie ją kocham...

--------------------------------------------
No, tak, jestem znowu :) Przepraszam Was bardzo, że znowu Marcesca :( Ja po prostu mam na nią teraz mnóstwo weny ;) I tak... na moim drugim blogu pojawił się już kolejny rozdział ^-^ Mam nadzieję, że ktoś zerknie ;p http://la-amistad-es-como-el-cancion.blogspot.com/

I problem komentarzy... Dlaczego tak mało komentujecie? Uciesze się nawet z " Ale głupi rozdział!" od anonima ;) Ważne, by było szczere ;p

Tą beznadzieję dedykuję... CATHY LAMBRE! Bo jest niesamowita i ma ogromny talent ;D Kocham Cię słonko ^_^
An ;* (kiedyś YoEspanolAmor)






5 czerwca 2014

Ostatnia część parta :)

                              "Ja nigdy nie zapomniałem..."

                                Otworzyłam oczy. To kolejny dzień tortur. Nie chciałam wstawać. Zwinięta w kulkę u stóp łóżka mogłam cierpieć w samotności. Pod powiekami ciągle miałam smutnego Javier'a próbującego porozmawiać ze mną przez okno, a w uszach nadal dźwięczał mi płacz mojego malutkiego synka. Byłam okropna. Nic nie potrafiło wytłumaczyć mojego beznadziejnego zachowania. Nie spisałam się ani w roli matki, ani żony. A to wszystko przez ten piekielny ogień w moim sercu, pałający w stronę mężczyzny, który nie był mi pisany. Co gorsza – mężczyzny, który miał już swoją wybrankę. Przekonałam się o tym na własne oczy, gdy zobaczyłam ich obściskujących się pod drzewem. I to w miejscu publicznym!

                               Już kilka razy starałam się zmusić swoje ciało i umysł do czegoś pożytecznego. Chciałam wyjść, przytulić swoje dziecko do piersi i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że go kocham. Ale nie potrafiłam. Cały czas wydzierałam się razem z nim. Musiałam czymś zagłuszyć jego piski. Potem długo płakałam. Javier nie wytrzymał. Zabrał go i zawiózł do swojej kuzynki Ludmiły. Ona jest wredna i samolubna debilka z niej. Ale jestem pewna, że nawet taka wiedźma jak ona lepiej zadba o Juanka niż ja. Niż jego własna matka! Krzywdzę swoją rodzinę. Dobrze o tym wiem. Nie umiałam wysilić się, żeby przestać myśleć, że teoretycznie zdradziłam Javiera. To okrutne. Ja jestem okrutna. Nie zasługuję na nic lepszego niż tylko ta woń krwi na moim ciele i złamane serce...
Nie wyszłam z pokoju, nie wstałam nawet od przeszło czterech dni, czyli od pamiętnego spaceru. Nie jadłam. Nie piłam. Nie poruszałam się. A żyłam. Żyłam, choć już straciłam na to ochotę. Myślałam nad tym, czy ktoś by cierpiał, gdybym to zakończyła. Gdybym bezpowrotnie odeszła. Cz ktoś by płakał? Czy Marco by w ogóle za mną tęsknił? Pewnie nie, chodź ja pewnie umarłabym z tęsknoty za nim. I nie jestem pewna, czy nie umrę... To mnie wykańcza, dobija, rozbraja. Ciągle czuję jego zapach. Tą specyficzną, słodkawą woń, po której można go poznać. Tą, której nie potrafię się oprzeć. Wykończona bólem, zamknęłam oczy i przeniosłam się do cudownej, pięknej krainy Morfeusza, pełnej Marco...

                            We śnie pozwoliłam wtargnąć obiektowi moich westchnień do pokoju. Całkiem uległa, pozwoliłam mu się trzymać w ramionach i kołysać w rytm bicia jego serca. Moje oczywiście zawalało jak szalone... Obejmował mnie silnymi, ramionami w których czułam się całkowicie bezpieczna i głaskał czule po policzku. Nie chciałam się budzić. Nie chciałam ponownie zasypiać, chciałam jak najdłużej tak leżeć. Było mi dobrze. Jednak on był tak delikatny i opiekuńczy, że usnęłam z głową na jego piersi.

                            Znowu otworzyłam oczy. Znowu zobaczyłam jego. Wpatrywał się we mnie bystro ciagle trzymając mnie sobie na kolanach i kołysząc. Te cudowne, niebieskie tęczówki... On jest idealny. Właśnie przeżywałam kolejny nieziemski sen z Marco w roli głównej.

  • Wyglądasz naprawdę koszmarnie. - Że śmiechem odgarną mi niesforne kosmyki włosów z czoła. - Co ty ze sobą zrobiłaś?
  • To bardzo fajny sen. - Wymamrotałam, zamiast odpowiedzieć. On tylko parsknął śmiechem.
  • Jezu, dziewczyno. Co ty brałaś?
  • Co? - Nie zrozumiałam jego pytania. Byłam na wpół przytomna.
  • Fran, ty myślisz, że śpisz? - spytał z niedowierzaniem w głosie.
  • Bo śpię.
  • Haha, czy cb już kompletnie pogięło? A może masz gorączkę? - Z głupim uśmieszkiem na ustach próbował dotknąć mojego czoła, ale odepchnęłam jego rękę.
  • Zostaw mnie! - krzyknęłam. - Nawet we śnie musisz być dla mnie tak okropny? - nareszcie się rozbudziłam. Wyszarpałam mu się z objęć. Pewnie poleciałabym na ziemię, gdyby mnie nie złapał.
  • Francesca... Nie płacz. I nie szarp się. Coś ci się może stać. - Uśmiech zniknął z jego twarzy. Spojrzał mi głęboko w oczy. - Zrozum, nie śpisz. Ja ci się nie śnię. Jestem tu. - Przyciągnął mnie do siebie i zaczął głaskać po plecach. Próbowałam się wyrwać, ale zbyt mocno mnie trzymał. W końcu całkowicie mu uległam.
  • Marco.... - powiedziałam słabym głosem.
  • Co?
  • Ciebie tu nie ma. A ja śpię. I ty mi się śnisz. Jutro już cię tu nie będzie.
  • Nie ufasz mi. - Powiedział cicho i odsunął mnie od siebie na odległość ramion. Zobaczyłam ból w jego oczach.
  • Nie. Po prostu to co mówisz jest zbyt niewiarygodne, żebym mogła w to uwierzyć. A resztą, po co miałbyś tu przychodzić w realu? Możesz przecież siedzieć u swojej dziewczyny.
  • Francesca, ty idiotko... - pokręcił głową. - Nie mam dziewczyny.
  • Ale widziałam Was... - Nie dokończyłam, bo przerwał mi jego słodki śmiech.
  • Widzieć to mnie mogłaś co najwyżej z kuzynką. - powiedział wolno. - a poza ty... Po co mi dziewczyna, skoro mam ciebie? Ty wystarczasz mi w 100 procentach... - Uśmiechnął się od ucha do ucha i wpił się w moje usta. Zatraciłam się w tym słodkawym pocałunku. Przyciągnęłam go bliżej, on nieustannie przesuwał swoje dłonie po moim ciele i przytulał mnie. Było cudownie... Nie, musiałam to przerwać. Zebrałam się w sobie i odepchnęłam go delikatnie.
  • Przestań. Nie udawaj, że ci na mnie zależy. Nie wmawiaj mi, że kochasz ani nawet lubisz. Zapomniałeś o mnie, jestem dla ciebie nikim! Zaraz znikniesz, zostawisz mnie samą i nadal będziesz szczęśliwy. A ja będę płakać. Jestem debilką, to wiem. Ale nie musisz się na mnie ciągle wyżywać! Dość się nacierpiałam! - Wykrzyczałam mu ochryple w twarz.
  • Nie mów tak. Kocham cię. Zrozum to wreszcie. Nigdy już cie nie zostawię, nigdy już nie zniknę, dociera to do cb? Głupio zrobiłem, ze pozwoliłem ci odejść. Teraz tego żałuję. Fran, ja nigdy nie zapomniałem... - Po tych słowach znowu mnie pocałował. Zachłannie, aczkolwiek bardzo delikatnie. Nie opierałam się już w ogóle. Dotarło do mnie, że jestem dla niego najważniejsza i to się nie zmieni. Skrzywdziłam go, a on nadal tu był. Jest prawdziwym skarbem cenniejszym niż złoto...



----------------------------------
Hej :) Haha, wiem, że miało być później, ale co tam ;P Moja wena wariuję, trzeba to wykorzystać ^-^ To już koniec. Następny part nie wiem o kim i o czym. Możecie poprosić o parring następnego parta w komach :) (Natalka - twojego nawet nie wezmę pod uwagę, ale skomentuj cepie ;p) Proszę, zróbcie to dla mnie słoneczka moje i skomentujcie <3 Będę wdzięczna ^-^

Dobra, tyle. Kocham Was bardzo :*
An ;* (kiedyś - YoEspanolAmor)

EDIT!
Tu pojawił się już prolog :) Zapraszam ;D  ---> http://la-amistad-es-como-el-cancion.blogspot.com/

3 czerwca 2014

Wybaczcie, to nie part :( Ale czytnijcie :)

Hej ;* Mam informację ;) Założyłam kolejnego bloga ^-^ Wiem, że teraz pewnie myślicie "Taa, nie daje rady z jednym blogiem, a zakłada kolejnego -.-" Ale ja musiałam :D
Proszę <3 http://la-amistad-es-como-el-cancion.blogspot.com/
A z moją weną już spoko ^-^ Reszta parta już w weekend :D
An ;*

31 maja 2014

A oto i kolejna część tego badziewia :D Miłej lektury ;)

                    Szłam wolno ulicami Sewilli napawając się ciągłym słońcem i urokami tego pięknego miasta. Przeprowadziłam się tu z Javier'em po tym jak opuściliśmy Buenos Aires, bo mój mąż dostał tu niezłą pracę i znalazł spore, niedrogie mieszkanie blisko centrum. Pogoda w Hiszpanii bardzo różniła się od klimaty w deszczowej Argentynie, ale ja byłam przyzwyczajona do całorocznych upałów, ponieważ połowę swojego życia spędziłam we Włoszech. Jestem pewna, ze jeszcze kiedyś zobaczę mój piękny, rodzinny Rzym.

                     Nagle stanęłam jak wryta. Zobaczyłam coś co sprawiło, że dostałam dreszczy na całym ciele. Tym czymś, a raczej TYM KIMŚ kogo widok tak mnie przeraził był Marco. Stał koło sklepu i rozmawiał z kimś przez komórkę. Poczułam łzy zbierające mi się pod oczami. Odwróciłam wzrok, żeby się nie rozpłakać. Gdy ponownie spojrzałam w tamta stronę, aby upewnić się, że to na pewno był ON, chłopak zniknął. Nie, to na pewno nie mógł być Marco – zaprzeczyłam w myślach. Zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy, aby na pewno nic mi się nie przewidziało. Taa, może zaraz jeszcze zobaczę Violettę całującą się z Leonem na ławce w parku? - zapytałam sama siebie po cichu. Jednego byłam pewna – czy to był on, czy nie on – musiałam wziąć się w garść. Starłam samotną łezkę z policzka i szybkim, zdecydowanym krokiem ruszyłam prosto do domu.


                    Wiele wysiłku włożyłam w to, aby wyjść z domu następnego dnia. Spacerując wzdłuż pięknego klombu, znajdującego się niedaleko mojego domu miałam nogi jak z waty. Wiedziałam, ze jeśli wtedy tym chłopakiem faktycznie był Marco, znaczy to, że pewnie tu mieszka. Bałam się tego cholernie. Czułam jednak, że mój strach jest irracjonalny. Bo przecież co było strasznego w spotkaniu dawnego kolegi? Zupełnie nic. Wmawiałam sobie to i powtarzałam w kółko jak mantrę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Sądziłam, że teraz bez przeszkód, kiedy go zobaczę, podejdę i zamienię z nim parę zdań. Niestety, jak się okazało kilka minut później – przeliczyłam się. Zobaczyłam Marco opierającego się o drzewo. Teraz już byłam pewna, że to on. Zmienił się, od kiedy ostatni raz go widziałam. Był bardziej umięśniony, bardziej poważny, a jego kruczoczarne włosy nie były już gładko ułożone, tylko uroczo rozmierzwione. Na jego widok stanęłam bez ruchu i wstrzymałam oddech. Nie był sam. Stał niebezpiecznie blisko jakiejś dziewczyny. Obejmował ją w talii. Śmiali się do siebie, zapatrzeni w swoje oczy. Wiedziałam, co taki wzrok znaczy. Czując łzy spływające po twarzy, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam biegiem do domu. Wpadłam do pokoju, zamknęłam drzwi za sobą na klucz. Osunęłam się na podłogę na łóżku i zaczęłam płakać. Kolejny raz uciekłam. Czułam się jak tchórz. Byłam podła, obrażając Javier'a, gdy bezustannie próbował się dostać do pokoju. Byłam okropną matką, nie reagując na wrzaski swojego małego synka. Nie chciałam ich towarzystwa. Byłam załamana. Jednak nie to było w tej sytuacji najgorsze. Dzisiaj, coś sobie uświadomiłam. A moje szczeniackie zachowanie utwierdziło mnie tylko w tym przekonaniu. Już nie myślałam o Marco jako o znajomym z przeszłości – kochałam go...

------------------------------------------------

Dziś nie mam nic do powiedzenia. Może oprócz tego, że nikomu tego nie dedykuję, bo jest okropne ;)
Kocham Was <3333

17 maja 2014

Druga część parta ;D

"Ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka – bo odmienić istotę ludzką zdolna jest wyłącznie miłość."  ----------------- Paulo Coelho.

                          Następny dzień. Siedzę w fotelu. Znowu sama. Javier jest w pracy, mały zasnął zaraz po zjedzeniu śniadania. Chodź tak bardzo tego nie chcę, moje myśli znowu wędrują do tego feralnego dnia, w którym podjęłam decyzję, która diametralnie zmieniła mój świat. Zastanawiam się, jakby teraz wyglądało moje życie, gdybym przed laty wybrała opcję numer dwa. Czy wtedy miałabym tego cudownego synka? A jeśli nie, to kogo całowałabym na dobranoc? Komu kupowałabym prezenty na urodziny? Z kim spędzałabym wolny czas? Z kim chodziłabym na lody i ciastka? Poczułam samotną łzę spływającą mi po policzku. Nie wytarłam jej, bo w jednej chwili straciłam siłę na wszystko. Odchyliłam się na oparcie fotela i zamknęłam oczy, by powstrzymać płacz. Wiem, z kim robiłabym te wszystkie rzeczy. Z Violettą. Kiedyś była moją najlepsza przyjaciółką, byłyśmy nierozłączne. Znałyśmy się jeszcze z podstawówki. To ona pomogła mi odnaleźć się w Argentynie, gdy przyjechałam tam z Włoch. To ona oprowadzała mnie wtedy po Buenos Aires i uczyła mnie języka. To ona kolegowała się ze mną, gdy wszyscy w szkole mieli mnie za dziwoląga. Była dla mnie jak siostra. Wszyscy przez wiele lat przezywali nas "papużki nierozłączki". Niestety, papużki nierozłączki wreszcie coś rozłączyło. A tak właściwie nie coś, tylko ktoś...
                          Tak, tym kimś był Javier. Viola nie akceptowała mojego związku z nim. Twierdziła, że jest zakochany tylko w sobie i że prędzej czy później zrani mnie i będę cierpieć. Ale ja jestem z natury strasznie uparta. Cały czas zaprzeczałam temu co mówiła o moim chłopaku. Tak, zaczęłyśmy się kłócić. Ale to nie były zwykłe, przyjacielskie przepychanki tylko ostre kłótnie. Zachowywałyśmy się, jakbyśmy były odwiecznymi wrogami. Cały czas się przezywałyśmy i wyśmiewałyśmy. W końcu Violetta nie wytrzymała tego. Postawiła mi warunek – albo zerwę z chłopakiem, albo koniec naszej przyjaźni. Zdecydowałam się na to drugie. Sądziłam, że w końcu nie wytrzymam ciągłych kłótni z przyjaciółką. A to wszystko dlatego, że nie potrafiłam odejść od Javiera. Bardzo go kochałam i byłam przekonana, że nasza miłość może pokonać wszystko. Wtedy myślałam, że tęsknota za nim mnie zabije. A co się okazało? Że tęskniłam za przyjaciółmi. Tak, nie tylko za Violą i tym jej cudownym uśmieszkiem. Tęskniłam również o Marco....
                           Samo wspomnienie o nim wywołuje dziwne ukłucie w sercu, którego nie potrafię się pozbyć. Był dla mnie jak brat którego nigdy nie miałam. Chociaż był w moim wieku, zawsze mi rozkazywał i oczekiwał, że zrobię to co mi każe. Martwił się o mnie. Chciał, bym była szczęśliwa. Wiem o tym. Tylko ciągle nie rozumiem czemu tak było...  


-------------------------------------------------------------------------------

Heej <3 Tak, wiem, że krótkie i beznadziejne, ale to tak właściwie nie jest pełna "część" parta, tylko wyjaśnienie sytuacji xD Łącznie, części będzie 4 lub 5 xD Będą krótsze niż przypuszczałam, ale będą się częściej pojawiać ;) Aktualnie, mam jeszcze kilka poprawek (nie komisy, kartkówki poprawiam), 2 spr. diagnozujące i egzamin do bieżmowania a potem już wystawianie ocen, więc będę więcej na kompie. Jakoś za 2 tygodnie już nie będzie praktycznie nauki xD Myślę, że kolejna część pojawi się w następnym tygodniu ;D

Haha, tak, nowy look bloga xD Wiem, ze beznadziejny, bo nie potrafię robić nagłówków ;PP

Dziękuje wszystkim którzy chociaż raz skomentowali jakiegoś posta na moim blogu! To bardzo pomaga <3

I DLA SPROSTOWANIA!
Odwiedziłam blog każdej dziewczyny, która o to prosiła, oraz tych, które komentowały moje wypociny ;)) Wiem, że nie skomentowałam ich (i wszystkich nie przeczytałam tez do końca) ale możecie być pewne, że nie olałam Was :)

To "coś" na górze dedykuję Oli [Alexandra Comello] i Natalce [Natalia x] za to, że pomimo tego, iż Was zawiodłam nadal przy mnie jesteście <3 Dziewczynki, przepraszam, że dedykuję Was takie badziewie, ale na nic innego mnie nie stać :/ 

Dziękuję Wszystkim za 2.000 wyświetleń :* Kocham Was <333333333

23 kwietnia 2014

Wreszcie parcik ;P

Część pierwsza - "Ja nigdy nie zapomniałam..."


Wszystko się wali. Cały mój świat. To co budowałam przez tak wiele lat zdaje się tracić całe znaczenie. Nie ma sensu. Wydaje mi się, że wszystkie dobre chwile w moim życiu są zawarte jedynie w moich wspomnieniach, wspomnieniach, które z każdą chwilą blakną w moim umyśle. Ciągle czuje, że spadam w dół. Coś mnie przygniata. I nie potrafię się podnieść, po prostu nie mam siły. A czas pędzi nieubłaganie i chyba nie ma szans, by kiedykolwiek się zatrzymał. To wcale nie tak miało być. Moje życie miało wyglądać zupełnie inaczej. Miało w nim wreszcie zagościć szczęście, spokój, miłość. I tak było... Ale do czasu. Coś się zmieniło. Już nie jestem dawną sobą. Mój umysł wreszcie dojrzał, a do mnie ślimaczym tempem zaczyna docierać, że decyzja, którą podjęłam przed laty wydająca się jedyną słuszną, była najgorszym błędem, jaki popełniłam w swoim krótkim życiu.

Leżę na łóżku i zastanawiam się, co takiego się stało, że tak zrujnowałam swoje życie. Wiem, że teraz podjęłabym inną decyzję, inaczej bym postąpiła. Z zamkniętymi oczami próbuję sobie wyobrazić, co spowodowało, że zmieniłam zdanie. Co takiego się stało, że pożałowałam swoich dawnym decyzji? Nie mam zielonego pojęcia. Może to tęsknota za dawnym mieszkaniem, znajomymi.... Może z upływem lat po prostu co nie co zrozumiałam. Naprawdę nie wiem. Ale jednego jestem pewna w stu procentach – chciałabym, aby moje życie było takie jak kiedyś. Lecz wiem, że już nic nie mogę zrobić. Nie można cofnąć czasu i naprawić błędów. Nagle zapragnęłam znaleźć się w jakimś komicznym filmie fantasy, w którym wystarczyłoby wejść w jakąś pralkę w domu szalonego naukowca, aby cofnąć się kilka lat wstecz... Poderwałam się z łóżka i puknęłam się w łeb. Fran, o czym ty myślisz? Ogarnij się! - skarciłam się w myślach. Otarłam łzy spływające po moich policzkach. Muszę być silna. Dla Juanka... Dla mojego synka.
Chwiejnym krokiem opuściłam sypialnię i skierowałam się do pokoiku w którym przebywał mój skarbek. Uśmiechnęłam się, widząc paluszka grzecznie wyciągniętego w łóżeczku. Podeszłam do niego i pocałowałam go w czółko. Tak słodko spał. Uważając, aby nie nadepnąć na żadną z piszczących zabawek porozrzucanych na podłodze, które mój pies dzieli z Juanem skierowałam się do wyjścia. Jeszcze raz rzuciłam okiem na śpiącego szkraba i wyszłam na korytach. Przymknęłam drzwi, aby nie przeszkadzać synkowi, gdy będę krzątać się po domu. Zeszłam po schodach na dół i skierowałam się do kuchni. Patrząc na pusta miskę pomyślałam, że moja suczka pewnie jest głodna. W końcu od rana nie dostała nic do jedzenia. Wyjęłam z szafki koło zlewu suchą karmą i nasypałam trochę. Odstawiłam pojemnik na miejsce i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Nina! - Zawołam cicho. - Chodź. Jedzenie czeka.
W mgnieniu oka obok mnie pojawił się spory pies rasy Bull Terrier. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam merdającą ogonem suczkę. Podczas gdy Nina konsumowała chrupki "pedigree", ja zabrałam się za gotowanie obiadu. Javier przecież niedługo wróci z pracy...

- Tak, to było niezłe. - Odpowiedziałam swojemu mężowi po kolejnym obejrzanym filmie. Praktycznie od obiadu siedzimy na kanapie i przeglądamy kasety, które Javier wypożyczył. - Co teraz? Były 2 komedie. Może teraz jakiś horror
- A nie będziesz się bała? - Wyszczerzył do mnie idealnie białe ząbki.
- Jezu! Nie traktuj mnie jakbym miała 3 lata! - Delikatnie uderzyłam go łokciem w biodro dając mu do zrozumienia, że mnie wkurza.
- Okej! - uśmiechnął się do mnie w przepraszającym geście. - Ale jego trzeba przetransportować do pokoju. - Zerknął na naszego synka bawiącego się z Ninką na dywanie obok kanapy. - On właśnie ma trzy lata. - Odstawiłam kieliszek z szampanem na stolik obok i niechętnie wyplątałam się z objęć ukochanego. Wzięłam synka na ręce, zgarnęłam z podłogi figurkę przedstawiająca jakiegoś tam super bohatera i wręczyłam synkowi. Ruszyłam w kierunku schodów, by zabrać Juanka do jego pokoju. Obejrzałam się za siebie. Mój mąż niczym cień ruszył za mną śledząc mój każdy krok. Na litość boską! On czasami jest jak wrzód na dupie. Gdy dotarłam na miejsce włożyłam malucha do łóżeczka i cmoknęłam go w policzek.
- Śpij sobie, późno już. - Synek zmarszczył czółko i jęknął cicho, ale wykonał polecenie. Opadł na płaskie poduszki i machnął znacząco rączką na nas, co miało chyba znaczyć " Skoro już mnie tu zostawiacie, to wypad!" lub po prostu jakieś koślawe "Papa mamusiu". Nie wnikam. W każdym razie poczułam się trochę urażona, że moje własne dziecko chce mnie jak najszybciej wywalić za drzwi. Zgasiłam światło i popchnęłam stojącego obok mnie bruneta ze ślicznymi oczkami do wyjścia. Nie zamykałam drzwi, żeby Nina jak co noc mogła pójść do pokoju mojego synka i pilnować, by nie płakał.
- Chodź. - Rzuciłam krótko do Javi'ego i pociągnęłam go za rękę w stronę schodów. Tak mocno go szarpnęłam, ze aż straciłam równowagę. Gdyby nie on, to bym runęła ze schodów jak nic. No, kilka kieliszków szampana robi swoje. Mój idealny mąż chwycił mnie za przegub i przyciągnął do siebie. Jedną ręką objął moje plecy a drugą wsunął pod moje uda i wziął mnie na ręce. Zrobił to tak szybko, że aż zakręciło mi się w głowie. Rzuciłam mu karcące spojrzenie.
- No co? Nie chce, aby moja kochana żona spadła ze schodów. Mamy jeszcze kilka filmów do obejrzenia. - No, fakt. Sporo ich przyniósł, a jutro jest sobota, wiec możemy dłużej posiedzieć przed telewizorem. Javier błysnął ząbkami i ruszył po schodach na dół. Coś mi się zdaje, że prędko nie pójdę spać...

______________________________________

My inspiration... ----------->  >L.I.N.K<

Hejki ^-^ Powiedziałabym, że miłego czytania... Ale to jest tak beznadziejne, ze nawet jeśli ktoś to przeczyta to wcale mu się nie spodoba. Wiem, że miało być później, ale postanowiłam wziąć się za siebie i przydusić wenę i zmusić ją do współpracy... Efekt? Krytyczny -.-

Wiem, że krótkie, ale wstawiam tyle ile udało mi się nabazgrać zanim postanowię usunąć. Będą jeszcze 2 części. Mam nadzieje, ze będę lepsze, choć nic nie obiecuję.

I to jest o Marcesce oraz o sile przyjaźni też. Będzie wątek i o przyjaciółkach i o miłości Marcusia i Fran. :D
Wiem, że nic nie czaicie, ale wszystko zrozumiecie w następnych częściach, bo będzie wyjaśnione.

To "coś" dedykuję wszystkim którzy przeczytają to, zostawią po sobie komentarz lub chociaż wyświetlenie. 
Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy czytają te brednie, które tu wypisuję. Przepraszam, że dedykuje Wam takie badziewie.

                                                           Quiero mucho....


21 kwietnia 2014

Ja nadal żyję....

Heja. Zacznijmy od tego, że bardzo Was przepraszam za moją nieobecność i życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocy, które się już kończą oraz mokrego dyngusa ;P Jeśli ktokolwiek jeszcze o mnie nie zapomniał i nadal czeka aż w końcu coś tu napiszę, to składam najszczersze gratulację. Serio, to chyba byłby jakiś wyczyn godny wpisania do księgi Guinessa (jakkolwiek to się pisze xD). Dobra, może ja co nieco Wam wyjaśnię. Pewnie myślicie, że o Was zapomniałam. Ale nie, po prostu w ostatnim czasie na serio wiele się u mnie zdarzyło. W ciągu tego jakże długiego okresu, gdy nie dawałam znaku życia byłam 3 razy chora, miałam sporo nauki a mój komputerek przechodził kryzys wieku średniego -.- Do tego ostatnio straciłam zapał na oglądanie i pisanie o Violetcie. Nadal to czasem oglądam (bo Naxi xd), ale już nie tak często. Nie będę Wam się tu więcej usprawiedliwiać, bo pewnie zaśniecie czytając ten głupi post. Ogłaszam światu wszem i wobec, że NIE PRZESTAJĘ PROWADZIĆ BLOGA! Pewnie się nie cieszycie, wręcz przeciwnie... Ale co tam xD Żyć, nie umierać. A wiec, po tym długim okresie, gdy nic tu nie pisałam nabazgrałam zaczątki 8 one-partów. A czemu zaczątki? A bo nie miałam weny, a jak już przyszła, po kilkunastu zdaniach poszła i tyle jej było. A potem siedziałam jeszcze kilka minutek zastanawiając się co pisać dalej, ale nic nie potrafiłam wykombinować.  TAK, GENIUSZ! Jednak obiecuję Wam, chodźbym miała tu zdechnąć to DO DZIESIĄTEGO MAJA pojawi się nowy part. A czemu akurat do 10? To proste, piątego będą nowe odcinki Violi i przybędzie mi pewnie trochę weny. A i jeszcze jedno. NIE ZAPOMNIAŁAM O WASZYCH GENIALNYCH BLOGACH I WSZYSTKO CZYTAM! Tylko z tableta a tam nie jestem zalogowana i wolę się nie logować, bo mi się potem coś psuje -.- To chyba byłoby na tyle. Jeszcze raz Was przepraszam i dziękuję jeśli ktokolwiek nie zaprzestał jeszcze czytać tego bloga (jakimś cudem :D) To ja się żegnam. Quiero mucho! <3


18 stycznia 2014

Kolejna notka informacyjna :*

Hola!!! Zacznijmy od tego, że to znów nie jest ten OP :( Złożyło się na to naprawdę wiele powodów... Szkoła, problemy rodzinne, mało czasu, zupełny brak weny i to, że od świąt jestem chora. Ale po prostu na razie nie dam rady nic napisać, a jakbym się zmusiła to skończyłoby się to tym, że przestalibyście czytać tego bloga. A więc, naprawdę mocno Was przepraszam wszystkich i każdego z osobna... :'(
Mam nadzieję, że mi wybaczycie moją beznadziejność :*

Ale teraz trochę przyjemniejsza rzecz... Słuchajcie, zostałam nominowana do LBA! I to nawet 2 razy! Wiecie, jak się cieszę? Nie sądziłam, że ktoś w ogóle będzie to czytał, ale te nominację to przerosły moje najśmielsze oczekiwania :D Kocham Was <3333

Jako pierwsza nominowała mnie Adzia *-* --------------> Link do jej bloga :)

PYTANIA OD NIEJ!
1.Co daje ci najlepsze natchnienie do pisania?
Odp. O matko, trudne pytanie xD Zwykle coś się po prostu w moim życiu wydarzy i wtedy wpadnie mi do głowy pomysł, to pisze. Czasem też mam napad weny po tym, jak obejrzę jakiś film :D
2.Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga? Co cię do tego skłoniło?
Odp. Inne blogi, czyli te cudowne party i opowiadania innych dziewczyn :))
3.Czy chciałabyś przeżyć chociaż 1 rozdział jaki napisałaś? (jeśli na blogu nie piszesz opowiadań po prostu pomiń pytanie)
Odp.Pomijam, ale nawet jakbym pisała nigdy, przenigdy nie chciałabym, ponieważ bohaterowie moich opowiadań zawsze mają w życiu totalnie przesrane :)
4.Twoje 3 najlepsze cechy, które pozwalają ci przeżyć w teraźniejszym świecie?
Odp.Ja ledwo potrafię tu przeżyć :) Ale byłyby to chyba upór, zdecydowanie i moja nadludzka zdolność do nauki matmy xD
5.Podaj o sobie 5 ciekawych faktów (:
Odp.Ciekawych? Dobra...
*Mam kotka, który warczy jak pies :D
*Od urodzenia mam sklerozę
*Jestem ślepa do tego stopnia, że nie widzę z tablicy siedząc w pierwszej ławce
*Często pakuje się w kłopoty
*Codziennie po 20 razy mam taką wielką chęć spakowania torby i wyjechania gdziekolwiek, byle tylko najdalej od Polski :P
6.Czytasz mojego bloga? Jak tak co byś w nim zmieniła?
Odp.Jak nie jak tak! Tak szczerze? Nic bym nie zmieniła. Podoba mi się tak jak jest, lubię twoje opowiadania, bo są fajne <3
7.Co cię skłoniło do oglądania serialu "Violetta"?
Odp.Koleżanki ^^ I nuudy w domu :D Bosz, jak ja tęsknie za podstawówką :'(
8.Lubisz czytać książki czy jesteś bardziej że tak powiem z XXI wieku i wolisz filmy?
Odp.Lubię czytać książki. Ale nie beznadziejne lektury szkolne xD tylko fajne jakieś xd
9.Jaką miałaś średnią na koniec roku jesteś z niej zadowolona?
Odp.Na koniec roku? Hmm... 4,92 jeśli dobrze pamiętam xD Jestem bardzo zadowolona :D W tym roku na tak wysoką średnią nie mam nawet szans :P
10.Ile masz lat? ;p
Odp.13, stara jestem ;)

No i nominacja od Agaty :D (Natsuyu) --------------> Link do jej bloga :)

PYTANIA OD NIEJ!
1.Kiedy zaczęłaś pisać?
Odp.Ogólnie, pisać zaczęłam w zerówce, kiedyż to nauczyłam się literek xD Ale opowiadania i tego typu pierdoły zaczęły mnie interesować już ze 3-4 lata temu. Na bloga zdecydowałam się dopiero niedawno ;)
2.Jakie są według ciebie najlepsze zalety blogowania?
Odp.Moim zdaniem najbardziej liczy sie to, że można ukazać swoją sztukę, bo pisanie to też przecież jakaś sztuka jest. Dzięki temu, że prowadzisz bloga poznajesz również mnóstwo ciekawych ludzi... A to moim zdaniem też jest zaleta :)
3.O czym lubisz najbardziej pisać?
Odp.Jak pewnie wszyscy, o ogromnej sile przyjaźni i miłości <3
4.Jaki jest twój film?
Odp.Przykro mi, nie jestem reżyserką xD Hah, z kontekstu tego zdania można wywnioskować, ze chodziło o ulubiony film xD A więc, moim ulubionym filmem jest: Rozmowy nocą, Harry Potter, Hobbit, Nie wierzcie bliźniaczkom, polowanie na czarownice, underworld xD Wiem, nie jeden a duużo filmów, ale nie potrafię się zdecydować na jeden :)
5.Jak godzisz pisanie ze swoim życiem prywatnym?
Odp.No właśnie, nie specjalnie godzę xd
6.Czy rozwinęłaś swoje umiejętności dzięki pisaniu?
Odp.Tak, i to bardzo xD Jestem coraz lepsza z polskiego :D
7.Jaki wpływ ma na ciebie blogsfera?
Odp.Pozytywny XDD Krótko i na temat :)
8.Czy twoja rodzina, przyjaciele, znajomi widzę czym się zajmujesz?
Odp.Nie :/
9.Skąd twój nick?
Odp. ... A jakbym ja to wiedziałam... :P Serio, sama nwm xD Było to pierwsze co mi wpadło do głowy przy zakładaniu konta i tyle :)
10.Masz jakiś ulubionych blogerów?
Odp.A mam xD Te kilka osób wie, że to o nie chodzi :*
11.Co myślisz o moim blogu?
Odp.Nie wiesz? O.o Jest szuperowy :) A te genialne rozdzialiki, które na nim pisujesz są jeszcze lepsze <3

Wow! Dotrwałam do końca :D
I jeszcze blogi... Wybaczcie, że nie nominuje wszystkich, które na to zasługują, ale nie zmieszczą mi się w limicie xD Ps.KOLEJNOŚĆ WCALE NIE JEST PRZYPADKOWA! <3 No boże! Foch! Nie mogę nominować dziewczyn ;(

1.http://soloamorymilcanciones.blogspot.com/
2.http://dorosla-leonetta3.blogspot.com/
3.http://dieletta4ever.blogspot.com/
4.http://kiss-me-without-fear.blogspot.com/
5.http://few-stories-b-life.blogspot.com/
6.http://facundoyamigos.blogspot.com/
7.http://ty-jestes-dla-mnie-niebem.blogspot.com/
8.http://jortini-first-love.blogspot.com/
9.http://leonetta-opowiadanie.blogspot.com/
10.http://kochajmarziwierzjeslimozesz.blogspot.com/
11.http://hoy-digo-lo-que-siento.blogspot.com/

No, i to tyle :/ Parta spodziewajcie się w ciągu tygodnia :) Będę pisać dotąd aż napiszę i koniec!

Kocham Was i jeszcze raz bardzo przepraszam <333

Aha... Mądra ja xD Nie ma pytań. Agata, idę w twoje ślady! No macie:

1.Twoje prawdziwe imię?
2.Co skłoniło cię do zarejestrowania się na bloggerze?
3.Skąd takie ciekawe pomysły na OP/opowiadania?
4.Jak spędzasz swój wolny czas?
5.Czy jesteś usatysfakcjonowana tym, ze piszesz?
6.Jaki serial jeszcze oglądasz oprócz Violetty?
7.Pamiętasz, czyj blog, czytałaś jako pierwszy?
8.Czytasz mojego bloga? Jak tak, co o nim sądzisz?
9.Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?
10.Masz jakiegoś zwierzaczki? ^^
11.Podoba ci się własny blog?

Te quiero mucho chicas!! <3