25 czerwca 2014

Marcesca - część trzecia! (KONIEC!)

                                                    Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać, przekraczając próg sali szpitalnej. Camila siłą mnie tam wepchnęła. Idąc przed siebie, wpatrywałem się w jej piękne, zmrużone oczy. Leżała na białym, płaskim łóżku bez ruchu. Gdybym nie wiedział, pomyślałbym, że nadal jest w śpiączce. Ale przecież zdawałem sobie sprawę, że już się obudziła. Wstrzymałem oddech, lecz nie zwalniałem tempa. Każdy krok zbliżał mnie do kobiety mojego życia, leżącej jakby bez życia. Ten widok przyprawiał mnie o dreszcze na całym ciele.

                                                     Pod wpływem silnego, niezależnego ode mnie impulsu dotknąłem delikatnie jej skroni. Dziewczyna drgnęła. Zabrałem dłoń, cofając się o krok, tak szybko, jakbym nagle uświadomił sobie, co zrobiłem. Francesca podniosła się do pozycji siedzącej, mrużąc na mnie oczy.
- K-kim jesteś? - Wydukała. Na te słowa zrobiło mi się słabo.
Poczułem ogromną gulę, zalegająca w moim gardle. Z bólem w sercu, przełknąłem ślinę.
- Fran? Nie pamiętasz mnie? - Tylko to byłem w stanie powiedzieć.
- To moje imię... Skąd mnie znasz?! - Krzyknęła nerwowo.
- Naprawdę mnie nie pamiętasz... - Wyszeptałem.
- Nie. A powinnam?
- Łzy zebrały mi się pod powiekami. Zamrugałem kilka razy, żeby się nie rozkleić. Ona straciła pamięć? Przeze mnie... Nie zastanawiając się nad tym co robię podeszłem zdecydowanym krokiem do niej i chwyciłem ostrożnie jej dłoń, siadając obok niej. Musiałem jej dotknąć, niezaprzeczalnie mocno pragnąłem jej bliskości...
- Puść mnie! - Krzyknęła przestraszona. Wyrwała rękę i gwałtownie walnęła mnie z placka po twarzy. Zabolało. Przesunęła się na drugi koniec łóżka.
- Straciłaś pamięć... - Powiedziałem delikatnie. Pokiwała głową. - Musisz wiedzieć...
- No dalej, tracę cierpliwość! - Wysyczała wkurzona przez zaciśnięte zęby.
Zapiekły mnie oczy. Spodziewałem się, że będzie do mnie wrogo nastawiona. Ale nie sądziłem, że nie będzie nic pamiętała oraz, że będę musiał się do wszystkiego przyznawać. Chciałem jej to powiedzieć, ale czy byłem gotowy?
- To przeze mnie miałaś ten straszny wypadek. - Wykrztusiłem, przełykając łzy. Spojrzałem na jej twarz. Była kompletnie bez wyrazu. Nieobecny wzrok, usta zaciśnięte w wąską linię. Nie potrafiłem znieść jej spojrzenia. Po prostu pękłem... Łzy spłynęły mi po policzkach. Obserwowałem, jak mina osiemnastolatki momentalnie się zmienia. Dostrzegłem w jej oczach błysk... smutku? Nie miałem jednak czasu, by się nad tym głębiej zastanowić, bo dziewczyna uczyniła coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Po prostu rzuciła mi się w ramiona i przylgnęła do mnie, głaszcząc moje plecy. Instynktownie, przyciągnąłem ją bliżej do siebie.
- Nie chciałam, żebyś płakał. - Wyszeptała mi prosto do ucha.



- Naprawdę mu pierdolnęła? - Wyszeptałam do przyjaciela powstrzymując śmiech.
- No... - Odpowiedział zaciekawiony. - I on chyba ryczy!
- Dlatego, że go dziewczyna rąbnęła? - Spytałam z niedowierzaniem.
- Nie! Bo sądzi, że ona go nie poznaje! - Syknął, po czym ryknął śmiechem na cały regulator. Dołączyłam do niego, opierając się o ścianę.
- Jak coś... haha... to ja.... hahah... go nie znam! - Mówił pomiędzy wybuchami udawanego kaszlu.
- Ej, to twój brat! - Zganiłam go.
- No i? Jest durny jak but i dał się nabrać własnej lasce!
- Kolejny raz spojrzał przez szklane drzwi pokoju, do którego właśnie wszedł Marco.
- O żesz! I już się migdalą! - Hiszpan się zaśmiał. - Szybki jest!
- Nie wierzę! - Powiedziałam sama do siebie. Po tych słowach od razu rzuciłam się do szyby, akurat, żeby zobaczyć, jak moja kumpela obejmuje się z bratem Diego oraz łzy i zdezorientowanie w jego oczach. Od razu odwróciłam się, żeby spojrzeć na chłopaka. To, co zobaczyłam, tylko przyspieszyło mój oryginalny wybuch niekontrolowanego śmiechu. Szatyn leżał skulony na podłodze, zanosząc się niepohamowanym rechotem. Chętnie do niego dołączyłam, chwilowo zapominając o wszystkich problemach...



- Ej! Z czego ty się recholisz? - Spytałem dziewczynę, udając smutnego, widząc jej rozbawienie. Leżała w pozycji embrionalnej przy moim boku, pozwalając się głaskać po plecach.
- Z ciebie.
- To nie było śmieszne! - Zaprotestowałem.
Fran podniosła się trochę, aby mnie pocałować. Oddałem jej pocałunek, ani chwili się nie wahając. Tęskniłem za nią.
- Owszem. Było. - Wymruczała, odrywając usta od moich.
- A no to foch!
- Obrażaj się, ile chcesz. - Wtuliła się we mnie. - Ale nigdzie nie jedziesz. Zostajesz tu ze mną, choćbym cię miała tu trzymać siłą.
- Zamarłem. Nie byłem w stanie się odezwać. Czy ona serio chce nadal ze mną być? - To pytanie mrowiło mnie w ustach, ale i tak nie zapytałem. Zacisnąłem usta i przyciągnąłem ją jeszcze bardziej, gładząc jej ramiona. Starałem się nie myśleć o przyszłości. Było tylko tu i teraz. Liczyła się tylko ta chwila i ta niewinnie cudowna istotka, odprężającą się w moich ramionach. Nic więcej...

                                                    KONIEC!

-----------------------------------------------

POWRÓT DŻEDAJ!
No więc, nareszcie jestem w domciu xD
Pisane pół nocy, beznadziejne coś prezentuję Wam!
Dedykuję wszystkim moim słoneczkom, bo bez Was nie byłoby tego bloga <3
Dziękuje za ponad 2.5 tyś. wyświetleń i 5 obserwatorów! ;)
Kocham Was! :*
An ;* (YoEspanolAmor)



4 komentarze:

  1. Hahaha, o Boże to było super :D
    Kocham takie party, wiesz? Ciekawa historia, super napisane i duża dawka humoru. I Fran zrobiłą to co chciałam, hihih :*
    Kto Cię natchnął, no kto? Po prostu cała Fran. I Marco się rozpłakał... Bo on jest taaaki wrażliwy, nie?
    Kocham Cię i chcę następnego parta.
    całuję, Wiki <3333333333333333333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny :*
    Fran wywinęła Marco niezły numer xD
    czekam na kolejnego parta ;)


    N.x.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana jestem bezczelna rezerwujac sb miejsce ale niestety nie mogę teraz nic sensownego napisać ( żadna nowość ) wybacz

    OdpowiedzUsuń
  4. TO NIE KONIEC
    nie pisz na końcu KONIEC bo mnie krew zalewa

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz daje mi siłę do pisania :-))