5 czerwca 2014

Ostatnia część parta :)

                              "Ja nigdy nie zapomniałem..."

                                Otworzyłam oczy. To kolejny dzień tortur. Nie chciałam wstawać. Zwinięta w kulkę u stóp łóżka mogłam cierpieć w samotności. Pod powiekami ciągle miałam smutnego Javier'a próbującego porozmawiać ze mną przez okno, a w uszach nadal dźwięczał mi płacz mojego malutkiego synka. Byłam okropna. Nic nie potrafiło wytłumaczyć mojego beznadziejnego zachowania. Nie spisałam się ani w roli matki, ani żony. A to wszystko przez ten piekielny ogień w moim sercu, pałający w stronę mężczyzny, który nie był mi pisany. Co gorsza – mężczyzny, który miał już swoją wybrankę. Przekonałam się o tym na własne oczy, gdy zobaczyłam ich obściskujących się pod drzewem. I to w miejscu publicznym!

                               Już kilka razy starałam się zmusić swoje ciało i umysł do czegoś pożytecznego. Chciałam wyjść, przytulić swoje dziecko do piersi i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że go kocham. Ale nie potrafiłam. Cały czas wydzierałam się razem z nim. Musiałam czymś zagłuszyć jego piski. Potem długo płakałam. Javier nie wytrzymał. Zabrał go i zawiózł do swojej kuzynki Ludmiły. Ona jest wredna i samolubna debilka z niej. Ale jestem pewna, że nawet taka wiedźma jak ona lepiej zadba o Juanka niż ja. Niż jego własna matka! Krzywdzę swoją rodzinę. Dobrze o tym wiem. Nie umiałam wysilić się, żeby przestać myśleć, że teoretycznie zdradziłam Javiera. To okrutne. Ja jestem okrutna. Nie zasługuję na nic lepszego niż tylko ta woń krwi na moim ciele i złamane serce...
Nie wyszłam z pokoju, nie wstałam nawet od przeszło czterech dni, czyli od pamiętnego spaceru. Nie jadłam. Nie piłam. Nie poruszałam się. A żyłam. Żyłam, choć już straciłam na to ochotę. Myślałam nad tym, czy ktoś by cierpiał, gdybym to zakończyła. Gdybym bezpowrotnie odeszła. Cz ktoś by płakał? Czy Marco by w ogóle za mną tęsknił? Pewnie nie, chodź ja pewnie umarłabym z tęsknoty za nim. I nie jestem pewna, czy nie umrę... To mnie wykańcza, dobija, rozbraja. Ciągle czuję jego zapach. Tą specyficzną, słodkawą woń, po której można go poznać. Tą, której nie potrafię się oprzeć. Wykończona bólem, zamknęłam oczy i przeniosłam się do cudownej, pięknej krainy Morfeusza, pełnej Marco...

                            We śnie pozwoliłam wtargnąć obiektowi moich westchnień do pokoju. Całkiem uległa, pozwoliłam mu się trzymać w ramionach i kołysać w rytm bicia jego serca. Moje oczywiście zawalało jak szalone... Obejmował mnie silnymi, ramionami w których czułam się całkowicie bezpieczna i głaskał czule po policzku. Nie chciałam się budzić. Nie chciałam ponownie zasypiać, chciałam jak najdłużej tak leżeć. Było mi dobrze. Jednak on był tak delikatny i opiekuńczy, że usnęłam z głową na jego piersi.

                            Znowu otworzyłam oczy. Znowu zobaczyłam jego. Wpatrywał się we mnie bystro ciagle trzymając mnie sobie na kolanach i kołysząc. Te cudowne, niebieskie tęczówki... On jest idealny. Właśnie przeżywałam kolejny nieziemski sen z Marco w roli głównej.

  • Wyglądasz naprawdę koszmarnie. - Że śmiechem odgarną mi niesforne kosmyki włosów z czoła. - Co ty ze sobą zrobiłaś?
  • To bardzo fajny sen. - Wymamrotałam, zamiast odpowiedzieć. On tylko parsknął śmiechem.
  • Jezu, dziewczyno. Co ty brałaś?
  • Co? - Nie zrozumiałam jego pytania. Byłam na wpół przytomna.
  • Fran, ty myślisz, że śpisz? - spytał z niedowierzaniem w głosie.
  • Bo śpię.
  • Haha, czy cb już kompletnie pogięło? A może masz gorączkę? - Z głupim uśmieszkiem na ustach próbował dotknąć mojego czoła, ale odepchnęłam jego rękę.
  • Zostaw mnie! - krzyknęłam. - Nawet we śnie musisz być dla mnie tak okropny? - nareszcie się rozbudziłam. Wyszarpałam mu się z objęć. Pewnie poleciałabym na ziemię, gdyby mnie nie złapał.
  • Francesca... Nie płacz. I nie szarp się. Coś ci się może stać. - Uśmiech zniknął z jego twarzy. Spojrzał mi głęboko w oczy. - Zrozum, nie śpisz. Ja ci się nie śnię. Jestem tu. - Przyciągnął mnie do siebie i zaczął głaskać po plecach. Próbowałam się wyrwać, ale zbyt mocno mnie trzymał. W końcu całkowicie mu uległam.
  • Marco.... - powiedziałam słabym głosem.
  • Co?
  • Ciebie tu nie ma. A ja śpię. I ty mi się śnisz. Jutro już cię tu nie będzie.
  • Nie ufasz mi. - Powiedział cicho i odsunął mnie od siebie na odległość ramion. Zobaczyłam ból w jego oczach.
  • Nie. Po prostu to co mówisz jest zbyt niewiarygodne, żebym mogła w to uwierzyć. A resztą, po co miałbyś tu przychodzić w realu? Możesz przecież siedzieć u swojej dziewczyny.
  • Francesca, ty idiotko... - pokręcił głową. - Nie mam dziewczyny.
  • Ale widziałam Was... - Nie dokończyłam, bo przerwał mi jego słodki śmiech.
  • Widzieć to mnie mogłaś co najwyżej z kuzynką. - powiedział wolno. - a poza ty... Po co mi dziewczyna, skoro mam ciebie? Ty wystarczasz mi w 100 procentach... - Uśmiechnął się od ucha do ucha i wpił się w moje usta. Zatraciłam się w tym słodkawym pocałunku. Przyciągnęłam go bliżej, on nieustannie przesuwał swoje dłonie po moim ciele i przytulał mnie. Było cudownie... Nie, musiałam to przerwać. Zebrałam się w sobie i odepchnęłam go delikatnie.
  • Przestań. Nie udawaj, że ci na mnie zależy. Nie wmawiaj mi, że kochasz ani nawet lubisz. Zapomniałeś o mnie, jestem dla ciebie nikim! Zaraz znikniesz, zostawisz mnie samą i nadal będziesz szczęśliwy. A ja będę płakać. Jestem debilką, to wiem. Ale nie musisz się na mnie ciągle wyżywać! Dość się nacierpiałam! - Wykrzyczałam mu ochryple w twarz.
  • Nie mów tak. Kocham cię. Zrozum to wreszcie. Nigdy już cie nie zostawię, nigdy już nie zniknę, dociera to do cb? Głupio zrobiłem, ze pozwoliłem ci odejść. Teraz tego żałuję. Fran, ja nigdy nie zapomniałem... - Po tych słowach znowu mnie pocałował. Zachłannie, aczkolwiek bardzo delikatnie. Nie opierałam się już w ogóle. Dotarło do mnie, że jestem dla niego najważniejsza i to się nie zmieni. Skrzywdziłam go, a on nadal tu był. Jest prawdziwym skarbem cenniejszym niż złoto...



----------------------------------
Hej :) Haha, wiem, że miało być później, ale co tam ;P Moja wena wariuję, trzeba to wykorzystać ^-^ To już koniec. Następny part nie wiem o kim i o czym. Możecie poprosić o parring następnego parta w komach :) (Natalka - twojego nawet nie wezmę pod uwagę, ale skomentuj cepie ;p) Proszę, zróbcie to dla mnie słoneczka moje i skomentujcie <3 Będę wdzięczna ^-^

Dobra, tyle. Kocham Was bardzo :*
An ;* (kiedyś - YoEspanolAmor)

EDIT!
Tu pojawił się już prolog :) Zapraszam ;D  ---> http://la-amistad-es-como-el-cancion.blogspot.com/

3 komentarze:

  1. Napisz o Larze I Leonie, ale moze bez happy end co?
    Jestem uparta dziwaku ty moj :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww.... cudny♥ a napiszesz o naxi ? Proszę♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że napisze xD Musi mnie tylko najść jakaś sensowna wena ;p
      Kc ♥

      Usuń

Każdy komentarz daje mi siłę do pisania :-))