17 czerwca 2014

Marcesca - część druga :) + Info ;P

                                                 Z zamyśleń wyrwał mnie głos zniewalająco podobny do głosu mojej (byłej...) dziewczyny. Jej mama...

  • Jezu! Marco, co się jej stało? Gdzie jest? Wyglądasz na prawdę fatalnie...
  • Ona... jest...uh... - Zacząłem się jąkać.
  • Boże, musiałeś przejść piekło... - No super! Teraz wszyscy nagle będą mi współczuć! Kiedy ja wolałbym już trafić do więzienia! O, właśnie tak. Ludzie powinni mnie traktować, jak mordercę, kanalię. Przecież to przeze mnie ona tu wylądowała. Ale oni tego nie wiedzieli...
  • Proszę panią, musi pani iść wypełnić papiery. Szybko. I dowiedzieć się, co z nią. Mi nic nie powiedzieli, tylko rodzinie udzielają takich informacji. - Zestresowany zmieniłem temat.
  • Oh, tak! Chodź ze mną.
  • Wolałbym nie...
  • Oj, Marco, nie marudź. Coś cie gnębi? - Tak, matka Fran znała mnie aż za dobrze.
  • No, nie, tylko... - Zatrzymałem się w pół słowa. Spojrzałem na swoje dłonie. Jak do cholery mam im wyznać, że to ja jestem winny wypadkowi ich córki, kiedy oni mi ufają?!
  • Wykrztuś to Marco. Przecież cię nie zabiję. - Ojciec nastolatki szturchną mnie delikatnie w ramię.
  • Nie mogę. Nie jestem taki pewny, czy by pan mnie nie zabił, gdyby pan wszystko wiedział. - Spojrzałem im w oczy. - Przepraszam. Pobiegłem schodami na dół. Nie mogłem być tak blisko nich. Jeszcze nie.
  • Dobra, a teraz mi grzecznie mówisz, co takiego zrobiłeś Fran, że aż boisz się konfrontacji z jej rodzicami! - Ruda małpa zastąpiła mi drogę w holu. Jej oczy zrobiły się ogromne. - Jezu, ty płaczesz?
  • Nie, taa, raczej... - Przetarłem twarz dłonią. Była wilgotna i gorąca. - Dobra, Cami, powiem ci. Powinnaś to wiedzieć... Możemy wyjść na zewnątrz?
  • Jasne.
Wyciągnęła mnie na mały, przyszpitalny parking. Chłód powietrza sprawił, że wzrosło moje poczucie beznadziejności i debilstwa.
  • No to? Słucham. - Powiedziała argentynka.
  • Dobra... - Wciągnąłem powietrze ze świstem. - Wiem, znienawidzisz nie teraz. Nie winię cię za to. Naprawdę. - Zatkałem jej usta dłonią, gdy otworzyła jej, by zaprotestować. - Camila, skrzywdziłem ją. Bardzo. Niewybaczalnie. I teraz poniosę za to karę. Już nie będzie nas, nie chcę z nią być. Zresztą, ona już też na pewno nie. Nie chcę więcej nikogo ranić. Podjąłem już decyzję – wyprowadzam się. Wracam do Sevilii. Nie chcę mieć z Wami jakiegokolwiek kontaktu, uszanujcie to. Wyjeżdżam jak tylko Francesca się wybudzi. - Jej słaby uśmiech zniknął. Ja, podczas całej swojej litanii, nie odwróciłem wzroku. Poczułam łzy spływające mi po policzkach.
  • Zdradziłeś ją... - Powiedziała cicho i ochryple, przeciągając sylaby. Nie sformułowała tego jako pytania, była bardzo inteligentna. Pokiwałem delikatnie głową.
  • Tak. Na jej oczach. Z jej przyjaciółką. - Zdołałem to wypowiedzieć. Między nami nastała niekomfortowa cisza.
  • Mówiłem – jestem potworem. - Odwróciłem się, by wrócić do szpitala.
  • Marco...
  • Nie. - Przerwałem jej. - Nie oczekuję od was niczego. Ani zrozumienia ani wybaczenia. Cami?
  • Tak? - Odpowiedziała z nadzieją.
  • Opiekuj się nią. I... Wiem, że i tak nie uwierzy, ale powiedz jej, że ją kocham najmocniej na świecie.
  • Dobrze. - Odrzekła spokojnie. - Przemyśl to... - Jej brązowe oczy się zaszkliły.
  • Podjąłem już decyzję. - Powtórzyłem z naciskiem, po czym wróciłem do idealnie białego budynku cuchnącego śmiercią i cierpieniem.



                                         Tego uczucia nie można z niczym porównać. Jest piękne, fascynujące i zarazem przygnębia. Mocno. Tak mocno, że zaczyna się czuć, iż tylko śmierć może wybawić cię z tego cierpienia. Tak właśnie mój umysł interpretuje tą cudowną nowinę, dzięki której czuje się podle.

                                          Pokonuję kilometry nowoczesnej autostrady, z prędkością, którą jeszcze kilka chwil temu uważałbym za szaleńczą. Teraz, to się jednak dla mnie nie liczy. Nic się nie liczy bardziej niż to, że muszę jak najszybciej znaleźć się blisko mojej ukochanej. W szpitalu, w którym pewna cudowna włoszka przebywa za moją zasługą. Długo była w śpiączce. Nieprzytomna, niewidząca, niemyśląca. Nieczująca. Nieczująca zupełnie nic do mnie – ani miłości, ani nienawiści. Teraz jednak się obudziła, a ja muszę jak najszybciej znaleźć się przy jej boku. Mimo, iż wiem, że jestem ostatnią osobą, którą chciałaby teraz zobaczyć, muszę tam być.

                                          Nie patrzę na jezdnię. Jestem wprawiony w jeździe samochodem. Nie myślę, gdzie podążam, znam drogę do niej na pamięć. Nawet z zamkniętymi oczami, mógłbym tam dojechać. Byłem tak kilkadziesiąt razy w przeciągu tych okropnych trzech tygodni. Jej rodzice nic nie wiedzą... Nie mają świadomości, jak bardzo skrzywdziłem ich jedyną córkę. Wiedzą jednak, że coś przed nimi ukrywam. Mimo tego, powiedzieli lekarzom, że jestem jak rodzina. Mogłem codziennie być przy niej. Trzymać jej kruchą dłoń i słuchać miarowego bicia jej serduszka. I mówić do niej. A wtedy przepraszałem. Za wszystko, co jej zrobiłem. Za ta okropną bliznę, którą moja zdrada pozostawiła na jej niewinnej duszy. I prosiłem, by wróciła. Nie dla mnie, nie zasługuję na to. Dla ludzi, którym na niej potwornie zależy. Dla jej rodziców, przyjaciół.

                                         Lekarze ciągle powtarzali mi, że to jest bezsensowne. Że i tak mnie nie usłyszy. Że jej zmysły nie działają poprawnie, a jej dusza jest gdzieś indziej. Ale ja im nie wierzyłem. Twierdzili też, że się nie obudzi. No i co? W głębi duszy wiem, że ona słyszała moje słowa, czuła mój dotyk na jej dłoni, wierzyła w moją miłość. Wiem, że po prostu nie mogła mi odpowiedzieć, chociaż chciała.

                                       Często chciałem, żeby otworzyła oczy, wstała i zwyzywała mnie od debili. Żeby mi wykrzyczała w twarz, że z nami koniec. Że jestem najgorszym człowiekiem na Ziemi. Że nie chce mnie znać. To by mnie uspokoiło. Ukoiło mój ból. Przynajmniej wiedziałbym, że żyje, myśli, mówi. Że jest. Nie pragnąłem wcale jej miłości, ani zrozumienia. Nawet jej wybaczenia. Po prostu chcę wiedzieć, że ona jest jest szczęśliwa. Otoczona miłością rodziców. Spędza czas z przyjaciółmi, śmieje się. Że mnie nienawidzi...


-----------------------------------------------
Dobra, kilka słów ode mnie...
To jest już szczyt mojej beznadziei.
To druga część... Wstawiłam ją już dziś, ponieważ jutro rano już mnie nie będzie :(
Jadę do Warszawy.
Wrócę za tydzień. 
Nie mogę Wam obiecać ani normalnego kompa, ani wi-fi.
Więc prawdopodobnie nie przeczytam nic co wstawiłyście :/
Jak również nic nie dodam :(
Trzecia część pojawi się zaraz po moim powrocie - środa lub czwartek ;)
Dziękuję Wam za ponad 2500 wyświetleń :*
Kocham Was bardzo mocno <3
Ten fragment dedykuję Tinkerbell.
Bo jest od początku :*
Przepraszam Słonko bardzo za tą kreaturę parta na górze...
An ;* (kiedys YoEspanolAmor)


8 komentarzy:

  1. Kurde, powiem ci, kochana, że to jest najlepsze co do tej pory napisałaś :D Może dlatego, że Marcesca to moja ulubiona para? Nie, to nie przez to. Ty po prostu masz talent i to talent tak wielki, że nie mogę.
    Francesca widziała jak Marco całuje się z jej przyjaciółką i musiał to być dla niej szok. W dodatku tak duży, że nie patrzyła gdzie biegnie, no i jak to się skończyło? Wylądowała w szpitalu, bezbronna, nieprzytomna i z niewiadomą przyszłością.
    A Marco, choć ją skrzywdził, to nadal ją kocha i nie powinien wyjeżdżać, powinien przy niej zostać. Ona sama powinna zdecydować czy chce z nim być, a on robi to za nią. To nie jest dobry pomysł.
    Diego to wspaniały brat, a Camila to niesamowita przyjaciółka. Wspaniale się zachowują, tak jak powinni zachowywać się prawdziwi przyjaciele.
    Podsumowując, part był genialny, a ja z niecierpliwością czekam na kolejną część, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, i błagam cię - nie zapisuj w ten sposób dialogów ;) Źle się to czyta no i nie wygląda to za estetycznie :D

      Usuń
    2. Dobrze, to się już nie powtórzy xD
      Po prostu się spieszyłam i nie zauważyłam, że mi kropki wyskoczyły ;D

      Oh, dziękuję Olu za piękny komentarz <3
      Chociaż nie sądzę, żeby ten part był dobry ;)
      Szczerze? Tamta część wydaje mi się bardziej znośna ;)
      Kc ♥ ♥ ♥

      Usuń
    3. Obie części były piękne, serio <3

      Usuń
  2. Cudowna częśc, naprawdę super <3
    Kc <333333333333333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie no nie zdążyłam tamtego skomentować -,- ale wrócę tu , dobrze ? Ooo... jedziesz w moje progi xD

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna część ;* tak samo jak i poprzednia ;)
    jestem ciekawa co będzie dalej ;) czekam na kolejną część partaa xD
    przepraszam, że nie komentowałam, ale nie miałam kiedy :(
    pozdrawiam

    N.x.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz daje mi siłę do pisania :-))