"Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą."(Jan Twardowski)
Maxi postanowił jednak wrócić do domu. Był pewny, że nie
spotka się już dzisiaj z matką. Było po drugiej w nocy, chłopak
doskonale wiedział, że jego rodzicielka zawsze kładzie się spać
wcześnie, więc zaryzykował. Do domu miał długą drogę, ale
dwudziestolatek przyśpieszył kroku i w bardzo szybkim czasie
znalazł się pod swoją nową posiadłością. Otworzył bramkę.
Wąską ścieżką w kilka sekund doszedł pod drzwi. Delikatnie
nacisnął klamkę. Drzwi się otworzyły. Najwidoczniej jego matka
przeczuwała, że syn wróci tej nocy, więc ich nie zamykała. Maxi
zdjął buty i kurtkę w holu i ostrożnie,
starając się nie hałasować poszedł po schodach do swojego
pokoju. Na miejscu zamknął drzwi
pomieszczenia na klucz, cicho przesunął odrobinę szafkę i wyjął
zza niej niej najcenniejszą rzecz jaką posiadał. A była to
malutka szkatułka, w której znajdowały się pamiątki
dwudziestolatka, które kojarzyły mu się z byłą przyjaciółką.
Przez chwilę wahał się czy otworzyć pudełko, bowiem widok ich
wprawiał Maxi'ego w głęboki smutek. Po chwili jednak zaryzykował.
Uchylił górną część szkatułki. Gdy spojrzał na jej zawartość,
oczy automatycznie mu się zaszkliły. A przecież powiadają, że chłopaki nie
płaczą? Jednak on już dawno przekonał się o tym, że to bzdura.
On płakał.
Natalia otworzyła oczy. Było jej niewygodnie. Nie miała
pojęcia dlaczego. Dopiero po głębszym zastanowieniu zrozumiała,
że leży na dywanie. Zamrugała powiekami. Był dzień, a słońce
okropnie raziło ją w oczy. Jeszcze ten ból... I to uczucie
słabości i beznadziejności, które doprowadziło ją do tego
stanu, w którym zdecydowana była odebrać sobie życie...
Nastolatka
zrezygnowana wstała i nie otwierając oczu dowlokła się do okna...
Tak dobrze znała ten dom, że nie potrzebowała wzroku, by się w
nim odnaleźć. Zasłoniła żaluzje i z płaczem rzuciła się na
kanapę. W tamtej chwili była tylko ona, łóżko i jej marzenie o
własnej śmierci...
Maxi zasnął. Znalazł się w miejscu szarym, smutnym,
ciemnym... Wstał, rozejrzał się dookoła. Nie zauważył nic, co
by go zainteresowało. Nie było przy nim nikogo. Odszedł parę
kroków od miejsca w którym przed chwilą stał. Nadal nic. Podbiegł
kawałek. Znowu nic. Zaczęło irytować go to, że wokół niego nie
ma tego, czego oczekiwał. Spodziewał się kolorowego snu, pełnego
słońca, ciepła i ludzi... Właśnie. Był sam. Dopiero teraz zdał
sobie sprawę z tego, że to miejsce w którym się znalazł
odzwierciedla jego życie. Szare, smutne, samotne... Nagle usłyszał
przenikliwy pisk. Szeroko otworzył oczy. Zaczął biec przed siebie.
Nie myślał o tym co robi. W tamtej chwili liczyło się dla niego
tylko to, by znaleźć się obok Natalii. Bowiem był pewny, że to
ona piszczała.
Nastolatka wstała z kanapy i zaszklonymi oczami rozejrzała
się po pokoju. Nie mogła zrozumieć dlaczego była taka słaba,
dlaczego nic jej nie wychodziło. Pragnęła wrócić do
przeszłości, znów poczuć się kochana, doceniana, szczęśliwa...
Marzyła, by znów przytulić się do ukochanego, dotknąć jego
ręki, czuć zapach jego perfum. Niestety, jak zdarzyła się
przekonać, marzenia nie zawsze się spełniają. Zflustrowana,
weszła po schodach na górę. Poszła do pokoju gościnnego.
Otworzyła drzwi balkonu. Przymknęła oczy, by jaskrawe promienie
słoneczne jej nie doskwierały. Boso, powoli stanęła na zimnej
posadzce. Przejechała palcami po barierce. Podeszła bliżej.
Spojrzała na dół. Ku jej zdziwieniu ponure Buenos Aires wcale nie
tętniło życiem. Było nadzwyczaj cicho. Może to i lepiej. Natalia
zdecydowanym ruchem przełożyła prawą nogę przez barierkę. Po
chwili dołączyła do niej również lewą. Stanęła bosymi stopami
na najniższym szczeblu. Jeszcze raz spojrzała w dół. A co jeśli
się nie uda? A co jeśli znowu przeżyje? Pomyślała jednak, że
warto zaryzykować. Zamknęła oczy. Czuła przyjemny, ciepły wiatr
we włosach. Puściła się barierki. Powoli zaczęła opadać...
Maxi obudził się oblany potem. Wiedział, że coś się
stało. Nie był pewny co ma w tej chwili zrobić. Kierowany
instynktem wyszedł z pokoju i zbiegł po schodach na dół. Szybko
nałożył buty i popędził do domu, w którym jak podejrzewał,
nadal mieszkała jego przyjaciółka. Nie pukał. Nie miał na to
czasu. Nacisnął na klamkę. Zamknięte. Pamiętał, gdzie mama
Natalii trzymała zapasowy klucz. Miał nadzieję, że nie zmieniła
tego. Ucieszył się, gdy znalazł klucz. Trzęsącą się ręką
otworzył drzwi. Wszedł do środka i ostrożnie, szybkim ruchem
zamknął je. Wbiegł do salonu. Z ulgą zauważył rzeczy ukochanej.
Na ten widok mimowolnie się uśmiechnął. W porę zorientował się,
że nie ma czasu na oglądanie wszystkiego, musiał znaleźć
Natalię. Przeszukał cały parter, i nic. Wbiegł na pierwsze
piętro. W sypialni jej nie było. Skierował się prosto do pokoju
gościnnego. Zobaczył dziewczynę, puszczającą się
barierki i powoli spadającą na dół. Nie wierzył. Nie mógł jej
stracić. Doskonale wiedział, że uratowanie jej graniczy z cudem.
Kwestia ułamka sekundy. Szaleńczym tempem popędził na balkon i w
ostatniej chwili chwycił nastolatkę za jej kruche ramiona. Wziął
ją na ręce i mocno przytulił do siebie. Odetchnął z ulgą, udało
mu się uratować jego najcenniejszy skarb. Natalia odwróciła
głowę, ich spojrzenia się spotkały.
-Wybacz mi.-
Rzekł prawie niesłyszalnie.
-Wybaczam. Kocham
cię.
Po tych słowach
ich usta złączyły się w zmysłowym pocałunku pieczętującym ich
miłość.
KONIEC!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
O wow! Jednak jej nie zabiłam :D
Matko! Wyszło jeszcze gorzej niż te poprzednie części :( Wybaczcie :*
Miało się skończyć trochę inaczej... No, ale zmieniłam plany. Wiem, zmienna jestem :P
Mam nadzieję, że przez "to coś" nie przestaniecie czytać mojego bloga.
A powiem Wam coś ciekawego. W czwartek wieczorem wzięłam się za to porządnie i zostało mi do napisania kilka linijek. W piątek raniutko pojechałam na wycieczkę. Wróciłam, wiało jak cholera a ja z przyjaciółmi wybrałam się na mszę i spowiedź. Wróciłam, no i miałam zamiar wstawić to na bloga, no, ale oczywiście linie energetyczne zrobiły jebut i nie było prądu. A więc, przeczytać to badziewie możecie dopiero teraz. Miłego weekendu :))
JEZU!
OdpowiedzUsuńTo jest piękne! I nie gadaj, że beznadziejne, bo to nieprawda! Tamte części były cudowne, i ta też jest niesamowita!
Ja w piątek normalnie w szkole byłam, ale przyjechałam pierwszym odwozem, tak że w domu byłam dwie godziny wcześniej :D Przepadła mi religia :P I dobrze, bo ledwo weszłam do domu to zaczęło wiać jak nie wiem co xD Ale później i tak musiałam lecieć do kościoła, no bo w końcu pierwszy piątek :P
Dobra, ja tutaj nei gadam o mnie :D
OP cudny.
Czekam na kolejny
Kochaaaam <33333333333333333
Całuję :*************
No proszę! Ktoś postanowił dodać ostatnią część!
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie zabiłaś Naty. Ja tam wolę szczęśliwe zakończenia:)
Fajnie, że pokazałaś, jaka więź ich łączy. To było tak silne, że Maxi wyczuł, że coś jej grozi... Uroczo:)
Czekam na kolejne opowiadanie;)
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
tak więc udało mi się znaleźć twojego bloga... :-) chwilę mi to zajęło, ale nie żałuję, że szukałam... bo było warto... blog jest super! one part jest genialny... bardzo smutny, ale ma szczęsliwe zakończenie.. więc dobrze...
OdpowiedzUsuńczekam na next i życzę weny
pozdrawiam
// Nati
Witam wszystkich bardzo serdecznie!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że już od dawna tutaj nie zaglądałam. Wielka wina leży po stronie szkoły, której mam już naprawdę serdecznie dosyć, ale nie będę cię zanudzać moim życiem osobistym, które pewnie nikogo specjalnie nie interesuje. ^.^
Według mnie ta publikacja był niesamowita, dopracowana w każdym calu. Idealna. ♥
Na koniec chciałabym zaprosić cię do siebie na drugi rozdział:
violetta-and-her-world.blogspot.com
Chamska reklama, wiem, ale zależy mi na twojej opinii! <3
Super <3 wzruszyłam się ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na twojego kolejnego OP :)
+zapraszam do mnie