30 listopada 2013

"Nieuda­ne są próby,zastąpienia bólu psychiczne­go tym fizycznym."


                         Po pewnym czasie Natalia wyczerpana cierpieniem wstała z kamienia i ruszyła wolno
do domu. Po drodze wstąpiła jeszcze do supermarketu, aby kupić sobie czekoladę. Gdy stała już w kolejce do kasy była padnięta. Oparła się o blat, swój wzrok skierowała na olbrzymie okno.
Rozmyślała o tych godzinach, które spędzi samotnie w pustym domu. No, bo przecież jutro rano jej mama wyjeżdża na miesiąc miodowy. Cieszyła się. Cieszyła się szczęściem rodzicielki.
Nie przerażała ją wizja zostania samej. Pasowało jej to. Od tego feralnego dnia, wydarzenia, pocałunku uwielbiała samotność. Z nikim się nie zadawała. Nie dlatego, że nikt jej nie lubił. Ona po prostu nie chciała mieć przyjaciół, bała się zaprzyjaźniać. Bała się, że znów ktoś na kim jej zależy
ją zrani. Nie chciała już więcej cierpieć.
Nagle za oknem ujrzała kobietę w podeszłym wieku zmierzającą do centrum miasta. Od razu wyprostowała się i wbiła w nią wzrok. A dlaczego? Dlatego, iż wydawało jej się, że ta kobieta to mama Maxi'ego.
W ułamku sekundy wszystko do niej powróciło. Cały ból, smutek. Łzy napłynęły jej do oczu.
Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, że widok tej kobiety tak na nią wpłynie.
Natalia szybko zapłaciła przy kasie i odeszła. Przez całą drogę do domu wmawiała sobię, że
to nie była ta osoba, za którą ona ją brała. Niestety, nadaremnie. Intuicja dziewiętnastolatki podpowiadała jej, że nie omyliła się. Że ta kobieta jednak była Jego matką. Że On wrócił.
                  Maxi nie miał ochoty iść do domu. Wiedział, że wtedy matka będzie chciała z nim rozmawiać. Kobieta ciągle powtarzała mu, że wie, jak on się czuje. Jednak chłopak dobrze wiedział, że kłamie. Nikt nie mógł poczuć tego co on, zrozumieć jego bólu i tęsknoty. Był zupełnie sam, zagubiony we własnym świecie. Nie miał dobrych ocen. Nie widział sensu w nauce. Nie była dla niego ważna szkoła, później praca. W jego życiu od bardzo dawna liczyło się wyłącznie szczęście pewnej dziewczyny.
Od czasu wyjazdu z Argentyny stał się agresywny, chłodny, niemiły dla ludzi wokół niego. Był zamknięty w sobie, nikomu nie mówił o swoich problemach. Wrogiem numer 1 stała się dla niego własna matka. Bo to przez nią tak bardzo cierpiał. Maxi bardzo się zmienił. Kiedyś był sympatyczny, wrażliwy, przyjacielski a teraz stał się twardy, obojętny na cierpienie innych ludzi.
Jednak w środku nadal pozostał dawnym sobą. Dlaczego? Ponieważ jedna rzecz w życiu dwudziestolatka nie uległa zmianie: Nadal kochał Natalię. Jednak chłopak porzucił już
wszelkie nadzieje bycia z nią. Z każdą chwilą wydawała mu się coraz bardziej niedostępna.
Był pewny, że dziewczyna nigdy nie wybaczy mu tego, że ją zostawił. Ale wszyscy ludzie czasem się mylą.
                   Natalia codziennie modliła się, by przyjaciel do niej wrócił. Nie pragnęła, aby byli parą,
chciała tylko, aby dwudziestolatek był przy niej, pocieszał, gdy jest smutna, przytulał, mówił, że ją kocha. Lecz nie wszystkie marzenia się spełniają. Czasem jest to spowodowane tym, że marzenie jest zbyt nierealne, a czasem jest w tym wina człowieka. Tym razem zawinił Maxi. Nata była pewna, że
jej ukochany nic do niej nie czuje, że ma dziewczynę, z którą jest szczęśliwy. Zadawała sobie w kółko
jedno pytanie: Po co mówił, że ją kocha, po co ją całował, skoro następnego dnia nie było Go już w Argentynie? Nastolatka od dłuższego czasu miała pewną hipotezę. Uważała, że chłopak, którego
uważała za przyjaciela wykorzystał ją, że specjalnie ją zranił. Tylko dlaczego? Na to pytanie nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.
Siedziała na łóżku, oparta ścianę. Wpatrzona była w jakiś punkt w oddali, poza zasięgiem jej wzroku.
Płakała. Gorzkie łzy spływały po jej zaczerwienionych policzkach. Tak bardzo chciała zapomnieć, ale nie potrafiła. Ból psychiczny był jednak bardziej dokuczliwy, niż ten fizyczny, którym chciała uśmierzyć cierpienie swego serca. Żyletka w jej ręku była cała we krwi i w słonych łzach, które
dziewczyna nieustannie roniła. Na jej śnieżnobiałej pościeli powoli pojawiała się czerwono-bordowa plama, jednak Natalia miała to gdzieś.
Był środek nocy. Jej matka postanowiła wyjechać trochę wcześniej, już wieczorem pożegnała się z córką, i razem ze swoim mężem wsiadła w autobus, który miał ich zawieść na lotnisko.
Dziewiętnastolatka była sama w domu, zamknięta... Nikt nie miał szansy jej pomóc. Nie chciała
tego. Pragnęła umrzeć, była pewna, że tak będzie najlepiej dla wszystkich.
W zamyśleniu kontynuowała swoją czynność. Zdenerwowała się. Cięła się już dosyć długo, miała kompletnie rozooraną rękę. Bolało... A ona nadal oddychała, jej serce biło. Już miała ochotę
pójść do kuchni i wymienić żyletkę na nóż. Wtedy, mogłaby bez problemu wbić go sobie w serce
i po kłopocie. Jednak zadzwonił telefon. Trzymany przedmiot wyleciał jej z ręki i potoczył
się pod łóżko. Natalia nie miała siły wstać, nie miała na nic siły. Przeklęła w myślach.
Opadła bezwładnie na łóżko, schowała twarz w poduszkę i zaczęła gorzko płakać. Nawet nie
zorientowała się, kiedy zasnęła.
A dzwoniła jej sąsiadka. Pomyliła się, wybrała zły numer i uratowała jej życie.
                     Brunet siedział na ławce w parku i wpatrywał się w wesoło bawiące się dzieci.
Co chwilę zadawał sobie pytanie: Dlaczego? Nie miał pojęcia czemu Bóg każe mu tak cierpieć. Czy zrobił w swoim życiu coś aż tak złego, żeby zasłużyć na tak okropną karę? Dla Maxi'ego bowiem najgorszą męczarnią była świadomość, że jego ukochana cierpi. Nienawidził siebie za to, że po raz kolejny jego strach wygrał walkę z pragnieniem. Tak bardzo chciałby być teraz blisko niej, być pewnym, że jest szczęśliwa. Niestety, najwyraźniej nie było im dane zaznać szczęścia, jakim jest spędzenie całego życia przy osobie, którą się bezgranicznie kocha. Maxi zrozumiał to już 2 lata temu.
Ściemniło się. Dwudziestolatek postanowił, że nie wróci na noc do domu. Wykończony bólem, który powodowała myśl o ukochanej, chłopak oparł się o oparcie ławki i z całej siły próbował odprężyć się i choć na chwilę zapomnieć o problemach.
                    Nata obudziła się. Powoli podniosła głowę i spojrzała na zegarek. 4.00. Dziewczyna spróbowała się podnieść. Nie udało jej się. Zamiast tego opadła bezwładnie na poduszki i cicho
jęknęła. Dopiero teraz poczuła przeszywający ból w lewej ręce. Dotarło do niej co wydarzyło się zaledwie kilka godzin temu. Powoli odwróciła głowę, by spojrzeć na swoją dłoń. Nie spodziewała się takich efektów swoich czynów. Rękę od łokcia po końce palców miała całą w zaschniętej krwi. W miejscu nadgarstka widniało kilka głęboko wyrytych w skórze pasów. Poczuła się coraz słabiej.
Na ostatkach sił dziewczyna zwlokła swoje nogi z łóżka nie podpierając się rękoma. Ostrożnie, używając jedynie prawej ręki wolno wstała. Pomimo całkowicie zdrętwiałego ciała dowlokła się pod prysznic. Odkręciła gorącą wodę i weszła pod prysznic. Rany zaczęły piec ją żywym ogniem.
Kolejny raz się rozpłakała. Jednak nie łkała z bólu, lecz z własnej bezsilności. Wyszła z łazienki
i odświeżona, nadal płacząc poszła do salonu. Siadła po turecku na dywanie i schowała twarz w dłoniach. W myślach, cały czas powtarzała sobie jak mantrę: "Jestem beznadziejna. Nawet zabić się porządnie nie umiem". To użalanie się nad sobą kompletnie ją wykończyło. Położyła się na podłodze i ponownie udała się do krainy morfeusza.

-------------------------------------------------------------------------------------------

Tak, tak, tak. Będzie czwarta część. Chciałam zrobić tylko trzy, no, ale jeszcze trochę tego będzie, więc postanowiłam podzielić ostatnią na pół. Uznałam, że nie będziecie tak długo czekać, jak dzisiaj wstawię to co udało mi się do tej pory napisać a resztę wstawię potem. A skoro jesteśmy przy słowie "czekać" to ja Was najmocniej przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam, ale przez ostatnie 3 tygodnie moje życie wyglądało tak, że wstawałam rano, pędziłam do szkoły, wracałam, pisałam w wordzie trochę parta, komentowałam wasze cuda, odrabiałam lekcję, uczyłam się i szłam spać (bo najczęściej jak kończyłam naukę to było coś koło północy; czasami znajdowałam jeszcze wieczorkiem trochę czasu na komentowanie waszych opowiadań i partów, ale to rzadko). Rano wstawałam do szkoły, wracałam, pisałam i tak w kółko Wojtek :D Po kilku dniach trudzenia się nad partem dochodziłam do wniosku, że to beznadzieja, usuwałam i zaczynałam od początku. Ten nowo powstały również mi się nie podoba, ale uznałam, że długo czekacie, więc wstawiam. 
A tak dla sprostowania: To cięcie się Naty to nie jest moja wina! To przez cudownego parta Oli tak napisałam, więc jak coś to do niej miejcie pretensję :P
A i tak trochę odbiegając od tematu...
Cieszcie się i radujcie, bo 24 minęło 2 miesiące istnienia mojego bloga :) Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze i prawie 500 wyświetleń :) Może to Wam się wydawać śmieszne, ale ja się naprawdę cieszę, że te 5 utalentowanych osóbek czyta coś takiego jak to dziadostwo, które ja tutaj wypisuję.
Bardzo Was przepraszam, że nie mam talentu, ale taka już jestem i nic na to nie poradzę :(

Ps. Zostałam nominowana do LBA ;) Zdycham z radości! Odrobię jak znajdę czas :)

Kocham Was :)) A za co? Za to, że jesteście <33

Ps2. Proszę Was, jeżeli to czytajcie skomentujcie, chociaż krótko :)
       To daje mi kopa do prowadzenia dalej tego bloga :)

6 komentarzy:

  1. Jezus Maria, co ja mogę napisać w odpowiedzi na to cudo?
    Nie spodziewałam się. Nie spodziewałam się, że napiszesz takie cudo, choć tak genialnie piszesz.
    Czytając tą część, mogłam poczuć się dokładnie jak Natalia :(
    Cięcie się jest jednym z najgorszych sposobów odreagowania, a jednak tak wiele osób się do niego ucieka, to smutne :(
    Myślałam, ze nie wytrzymam, kiedy się cięła :( Naprawdę :(
    Mam nadzieję, że Maxi i Naty się jednak się spotkają i wszystko naprawią...
    Wiem, komentarz krótki, bezsensowny i nijaki, ale naprawdę, brak mi słów :P
    Idę przeczytać jeszcze raz.
    Pozdrawiam kochanie <33333

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę. Nie spodziewałam się, że coś się u Ciebie pojawi! Co mogę powiedzieć? NO W KOŃCU! Strasznie długo kazałaś nam czekać na kolejną część, ale rozumiem, że nie samym blogiem żyje człowiek.
    Co do tej trzeciej części... Jest strasznie przygnębiająca. Dwoje ludzi, którzy się bardzo kochają nie mogą być razem. Szkoda, że zamiast wybrać najprostszą metodę wyjaśnienia sobie wszystkiego, czyli rozmowę, uciekają w bardzo złym kierunku. A szczególnie Natalia. Cięcie się, nie przywróci jej Maxiego i nie rozwiąże problemów... Nie powinna tego robić. Jest młoda i przede wszystkim powinna cieszyć się życiem, bo przecież jest piękne, mimo tych wszystkich przeciwności losu.
    Ciekawa jestem, jak zareaguje, gdy w końcu dojdzie do ich spotkania. Bo dojdzie prawda? Mam nadzieję, że w końcu wszystkie niejasności, zostaną wytłumaczone i znowu będą się cieszyć sobą:)
    Czekam na kolejną część, mam nadzieję, że tym razem pojawi się szybciej;)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Bardzo mi się podoba, jestem pierwszy raz więc wybacz ,że mój komentarz będzie uboższy :)
    Trochę szkoda mi Nati i Maxiego . To był zły wybór.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo szkoda mi Natalii :( Mam nadzieję,że uda im się wszystko wyjaśnić :)
    Czekam na następny :) Świetnie piszesz ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. ŻE CO?!?!?!
    Natusia moja chciała się zabić?! :( Co jej do tej ślicznej główki wpadło...
    Po prostu cierpię. Maxi i Naty cierpią, to ja też. Łączmy się w bólu ([*])
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
    Wybacz za beznadziejny komentarz.
    Całuję,
    Caro :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Czekam na nexta. Szkoda Naty:( Wpadłabyś do mnie i skomentujesz http://realloveleonettaviluileon.blogspot.com/?

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz daje mi siłę do pisania :-))